piątek, 16 listopada 2012

Nowa codzienność.

Po domu wałęsają się dziecięce ubranka, na półkach regału można znaleźć dziecięce buciki, szczoteczkę do włosów, kremiki.... Na stole w pokoju gościnnym leżą zabawki i grzechotki. Wciąż jeszcze na to patrzę i nie mogę się nadziwić, że to stało się. Że Zuzik będzie przy nas rósł, uczył się chodzić, mówić.... Broić ;-)

Z naszym prawie już 3 - miesięcznym dzidziusiem różnie to bywa, a początki były trochę trudne... Było wiele płaczu, którego nie rozumieliśmy, który mnie osobiście po prostu denerwował... Bardzo trudno jest i było nie porównywać jej do córeczki mojej siostry, która jest teraz wielkim aniołkiem. Trudno zobaczyć ją gdy płacze, gdy coś jej przeszkadza....
Nasza Zuzinka jest chyba wrażliwcem. Np. teraz gdy nadeszła jesień i trzeba grubiej ubierać nieraz słyszymy histerię, gdy założymy czapeczkę (z kombinezonem jeszcze idzie jako tako) i chcemy wsadzić ją w fotelik samochodowy. Nieraz M. musiał po prostu najpierw uspokoić się na balkonie. Bo przecież jak płacze robi się jej jeszcze gorzej gorąco!

Karmię ją tylko piersią, ale oczywiście nie jest wcale przez to różowo. Ja nigdy nie miałam wątpliwości, że to najlepszy sposób karmienia, ale zachęcając do tego, tak mało można spotkać dobrych rad.... A może? tak trudno ich udzielać bo wszystko jest indywidualną sprawą? Jeśli chodzi o jedzenie bardzo muszę się pilnować... Mleko i produkty mleczne? Zapomnij. Chyba jedynie masło jej nie przeszkadza. Po reszcie - zielone kopki...  Brodawki bolą mnie po dziś dzień. A jestem praktycznie pewna, że dobrze ją przystawiam. Ona ciągnie jak głupia.. Ssie często i długo... A ja miałam płaskie brodawki, więc ona dopiero je wyciąga.... Dlatego nieraz kończyło się moimi łzami... Teraz już łez nie ma, ale nie powiem, że jest bezboleśnie.... I to wspaniałe mleko nie uchroniło ją również przed chorobą. Jak miała miesiąc już zachorowała... Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Choć kaszle ciągle. Pani doktor przy wizytach zawsze ja bada i nic tam w płucach nigdy nie ma. Może mleko jej gdzieś zaleci, może coś...

Ogólnie, zmartwień ciągle wiele..........  A to ten kaszel, a to jakieś zaczerwienienie, a to główki nie przekręca, a to oczko łzawi, a to ciągłe kichanie i zimne rączki, a to przeciągające się zielone kupki....  I tak można by długo wymieniać...  No tyle tego wszystkiego, tyle znaków zapytania.... Szczególnie ten jeden - Czy jesteśmy dobrymi rodzicami - czy jej nie krzywdzimy?

A nasza Zuzia mimo to rośnie i z każdym dniem potrafi więcej i ciągle się zmienia. Już długo potrafi leżeć i patrzeć, uśmiechać się, gadać tak słodko do siebie.... I są dni, kiedy trudno powstrzymać zdenerwowanie, bo brak pomysłów jak sprawić by nie płakała - lub jak się zachować by nie przyzwyczaić ją do noszenia na rękach, ale jest już mało tych dni... I oby jak najmniej. A miłości.... Coraz więcej!!!!

niedziela, 2 września 2012

Zuziolec.

Jest!!!! Kruszynka jest z nami tu na tym świecie!!!! O 2.30 w nocy, 25 sierpnia, przez cesarskie cięcie urodziła się Zuzanka.

Oczywiście wszystko nagle, ale trochę tak jak czułam, przed czasem - znaczy terminem porodu, i.. jak pójdę do spowiedzi... tak jakoś czułam...

W piatek po południu pojechaliśmy do szpitala, ja trochę przerażona, bo śluz zaczął robić sie brunatny i bałam się czy nei odkleja się łóżysko i czy zaraz nie pojawi się krew!!!

W szpitalu okazało się, że to normalny symptom zbliżającego porodu - ponoć odchodzący czop (e?), ale skoro przyjechałam to mnie zatrzymaja, choc moge leżec jeszcze cały tydzień..... Dodatkowo powiedziałam, że z rana czułam mniej ruchów niż zwykle i że to niby powód zatrzymania nas. Ja wielce niepocieszona, ale co zrobić? W nocy aż sie popłakałam, że musze tam leżeć bez M.

Ale.... juz ta noc okazała się ostatnią z Bąblem w brzuchu! Skurcze (jak się później okazało) jeszcze mało bolecne ale już regularne. Więc ja co - po 2,5 godzinach do Pani położnej. Po kolejnym badaniu zawieźli mnie piętro wyżej, tam położyłam się z informacją, że to jeszcze długo... Musi mnie boleć cąły brzuch.... Podłączyli mnie już pod kolejne KTG i.... za chwile odeszły mi wody!!!! a wtedy skurcze bolały oj bolały, a ja się ruszyć nie mogłam.
Wody były zielone - a to chyba dlatego, że miałam w ciązy jakieś zakażenie bakteryjne - zaczęła więc położna badać co tam i jak tam i wtedy zobaczyła, że Babel leży pupą do wyjścia. No więc..... cesarka!!!

Lekarze którzy przyszli do zabiegu patrzyli na mnie kręcąc głową, że niby nie powiedziałam.... A przeciez on przyjmując mnie - po pierwsze miał moje ostatnie usg przed sobą, a po drugie sam przyjmując mnie też powinien zrobić usg. Ale cóż.

Wtedy dopiero mogłam w biegu zadzwonić po M. Choć ciągle pisałam mu smsy jak rozwija się akcja. Jak przyjechał byłam już na sali. Znieczulenie zewnątrzoponowe. Wszystkiego byłam świadoma - więc się cieszę - choć trochę bolało - znaczy te wszystkie zabiegi po wyjęciu Malca. Dziewczynki!

Jak już wywieźli mnie z sali, jeszcze chwile poleżałam i zaraz nam ją przynieśli. JAKI TO BYŁ ŚMIESZNY GNOMIK!!!!! Myślę sobie: "ojojoj" :))) A Zuzia - już od pierwszego przystawienia zaczęła pięknie ssać!!!!

W szpitalu byliśmy 5 dni. Malutka musiała mieć antybiotyk i kroplówki dwie... :( Miała coś z elektrolitami - musieli jej podawać, bo było jakoś za mało.

Ogólnie wypisali ją już zdrową... I mam nadzieję, że tak będzie. Że będzie przybierać na wadze - bo ślicznie ssie (mam nadzieję, że nie za rzadko - bo i tak muszę ja budzić i czasem przerwa jest dłuższa niż 3 godziny).

Takie mamy małe zmagania... czasem boli brzuszek i jest trochę płaczu, ale z reguły jest bardzo grzeczna. Na razie pojawiają się takie małe wątpliwości - co można jeść - bo niby wszystko, ale tego lepiej nie i tamtego też.... Ech. I czy nie za ciepło ubrana czy nie za lekko. Czy jak raz zjadła, a za chwile nie usypia, dalej płacze, ssie rękę to dalej dawać jeść? Czy jej się nie przekarmi? A co z czkawką? Kichaniem? Tysiące pytań. Jutro przychodzi położna może rozwieje trochę wątpliwości...

czwartek, 23 sierpnia 2012

To ile to jeszcze?

No kto? Kto wie ile to jeszcze? Kiedy trzeba mnie będzie wieźć na porodówkę? Wolę o tym nie myśleć, ale w końcu stanie się. Ciągle boję się czy teraz czegoś nie przegapiam.... Czy czymś się powinnam niepokoić, z czymś zgłosić się na izbę przyjęć, a tego nie robię....  Brzuch mi w sumie dość często twardnieje, ale tylko na chwilę - więc biorę to za skurcze przepowiadające - choć ciągle żaden z nich nie boli. Więc tak czekam.  Czekamy.
M. już bardziej niecierpliwy - przemawia Bąbelkowi do rozsądku, żeby jednak już zawitał tu do nas - choć może nie będzie to dla niego wcale przyjemne bo tak uroczym i bezpiecznym mieszkanku jak ma teraz :)
Mi spieszy się o tyle mniej, że będę musiała osobiście przeżyć ten poród... i pobyt w szpitalu :P

Staram się po prostu o tym nie myśleć.

wtorek, 21 sierpnia 2012

Czterdziestka.

Dziś zaczynamy 40. tydzień. Czterdziesty!!!! Czyli już naprawdę bardzo, ale to bardzo blisko..... Ja naprawdę tego sobie nie uświadamiam.... Wiem, że blisko, ale że aż tak?
I wciąż - i chcielibyśmy i boimy się. Zmęczenia, niechęci, złości.... Znudzenia i braku miłości.... Ale czy można na podstawie czyjegoś dziecka ocenić jak będzie z własnym?   Chyba na szczęście nie!!!!! :)

Nasz Bąbel... Bąbelek... Bombcio.....

piątek, 17 sierpnia 2012

Nadzieja.

Minęły pochmurne, zimne i deszczowe dni. Znów pokazało się słońce i uśmiecha się do nas!!!! :) Naprawdę na mnie to działa jak bateria - jestem uzależniona od słońca!!!

I od razu jakoś tak się optymistyczniej zrobiło. Znów z wielką radością czekam na dzidziusia - mniej we mnie lęku i strachu.... Znów chodzę wokół łóżeczka i wyobrażam sobie jak leży tam dzidzi.

Nawet jak trochę popłacze... Poradzimy ;-)   

czwartek, 16 sierpnia 2012

Noc.

Ostatnio jakoś najgorsze są noce i wieczory. Boję się ich. Najchętniej gdzieś bym wybywała i wracała już zmęczona, że tylko położyć się spać... Nie wiem.... czy wtedy najwięcej myśli w głowie - tu niby głowa odpoczywa po całym dniu i myśli o tym, co ją czeka....

I wtedy przypomina się poród i wszystkie szpitalne niewygody.... Czemu wydaje mi się to takie nie do przeżycia? Czemu wydaje mi się to takie krępujące?? Czemu boję się, że wyjdę o wiele gorzej niż inne matki - nie potrafiąc radzić sobie z naszym Malcem? Tak mi się właśnie ciągle w głowie przewraca......

A noc? Chyba nie chciałabym, żeby wszystko zaczęło się w nocy.... Na wpół przytomnemu trzeba by wstać, przygotowywać się do wyjazdu.... A w nocy jakoś takie wszystko straszniejsze i czarniejsze się wydaje.... I człowiek taki zmęczony..... Ja np. od razu łapie nerwa.... ;-)

A w dzień - tak jak teraz - jestem przecież o wiele bardziej świadoma, przygotowana, żeby ewentualnie... zabrać manatki i ruszyć w drogę! ;-)

Ale tak naprawdę.... Wszystko jest i tak wielką niewiadomą - i może mnóstwo osób opowiadać jak to wyglądało w ich przypadku... Dla nas i tak i tak.... będzie to wielka niewiadoma i wielka NOWOŚĆ.....

wtorek, 14 sierpnia 2012

Bez pośpiechu.

Dziś zaczynamy 39. tydzień.  A ja jakoś z tego wszystkiego nadal nawet za bardzo nie cieszę się, że już bliżej jak dalej.... Matki przecież tak bardzo nie mogą się doczekać, kiedy zobaczą wreszcie swoje Maleństwo... A ja? Cieszę się, że ono żyje, że siedzi sobie w brzuszku, że jest tam szczęśliwe....
I tak się sama zastanawiam dlaczego tak jest? I odpowiedź szybko przychodzi na myśl.... Ten strach przed szpitalem - nie przed samym porodem czy bólem, ale przed szpitalem, lekarzami.... Tym, że będę musiała tam trochę spędzić....
A po drugie? Urodzenie Malucha siostry - te narodziny miały być dla mnie nauką, a stały się w dużej części przerażeniem - że początki wcale nie są łatwe.... Już teraz na szczęście Malutka potrafi być taka fajowa i spokojna :) I na taką super się patrzy ;-)

Zastanawiam się też nad tymi pierwszymi dniami w domu.... Nad  organizacją życia, posiłków, opanowania naszego Bąbla i jego potrzeb. Jak jeździmy do mamy - widzę ten spokój siostry, która zawsze może o coś dopytać mamy, która już to przeszła x3. A poza tym... Mama dba o posiłki, dietę.... A to mega wielkie ułatwienie... Siostra może zająć się ogarnianiem córki!
I tego też się boję.... jak to wszystko będzie... Mama 28 sierpnia idzie do szpitala na drugą chemię...  Może jej nie być gdy będę rodzić, gdy wyjdę ze szpitala.... A jakoś będzie sobie trzeba radzić... I bardzo boję się tej bezradności, nieporadności i miliona znaków zapytania........

Naprawdę - sama się sobie dziwię, że tak reaguję na końcówkę tej ciąży. Ale co? Co zrobić? Nad uczuciami się ponoć nie panuje... Modlę się o pokój w sercu i o siły w przejściu tego wszystkiego. Z dnia na dzień dociera też do mnie, że bardzo zmieni się nasze życie, wiele rzeczy nie da się już robić. Wiele rzeczy zmieni swój bieg.....
Czasem myślę, że nadal nie dorośliśmy do roli rodziców - że będziemy jak dzieci we mgle, że nam się nie będzie czegoś chciało, że o czymś zapomnimy, zaniedbamy :/ Że nas po prostu to wszystko przerośnie......

Ale nic :) Jest też czas, kiedy podchodzę do tego ze spokojem ;-) W nocy mam wrażenie, że miałam taki bolesny skurcz i jakaś taka byłam pełna spokoju myśląc, że może jutro będę jechać do szpitala rodzić. Wiec może jak właściwa pora nadejdzie wszystko się we  mnie zmieni? Brzuch już mi się chyba obniżył... :) Bo że Bąbel coraz cięższy to nie mam wątpliwości już naprawdę ledwo chodzę, choć mój brzuch wygląda na 6 miesiąc!

czwartek, 9 sierpnia 2012

Przerażenie.

Pojawienie się Maleństwa u siostry miało być dla mnie dobrym wstępem do mojego macierzyństwa. Ale czy nie za mała ta przerwa? Na razie - choć coraz mniej - w mojej głowie wiele lęku połączonego z przerażeniem.
Czy dam radę nie płakać razem z dzidziusiem.....?

Siostra miała (ma?) problemy z karmieniem - myślę, że wina lezy po stronie personelu szpitalnego przede wszystkim, które zamiast pomagać przystawiać, głodnemu dziecku podawały strzykawką glukozę. I co? Po powrocie do domu - Mała chce w ten sam prosty sposób pokarm, a tu nie ma! Płacze Biedactwo z głodu, ma pod nosem pierś a nie umie ssać..... I co tu robić?? Jak pomagać?? Serce się kraje, dwa razy nie wytrzymałam i pociekły łzy z bezsilności..... Zobaczyłam i odczułam jak trudno wytrzymać płacz dziecka, na który nie bardzo można poradzić!!!!! A tu... trzeba być silnym i wytrwałym, bo podając butelkę po prostu przegrywasz.......



Ale na szczęście jest coraz lepiej :) różnymi to sposobami dziewczyny uczą się siebie i karmienie jest coraz dłuższe i owocniejsze. A siostra łapie odwagę póki co mieszkając z Mężem i Mała u mamy.




Ja więc powoli dochodzę do siebie, po pierwszym szoku, gdy nie wiedziałam czym bardziej się przejmować - zbliżającym porodem, problemami z karmieniem czy po prostu tym częstym płaczem niemowlęcia - bo to wszystko pewnie nadejdzie....
Ciekawe gdzie wtedy będzie mama... Czy będzie miała kolejną chemię.... Czy będzie w domu....

Torba już właściwie spakowana.... Zobaczymy co się będzie działo.... I kiedy? Ale cieszymy się z każdego dnia, bo przecież z dzieckiem WSZYSTKO się zmieni i już teraz widzimy choć po części jak bardzo.....



sobota, 4 sierpnia 2012

Jest nas więcej!

Wczoraj o tej porze dostałam info od mamy, że moja siostra jest na finiszu.... I tak było :) przed 10.00 urodziła piękną córeczkę!!!! Takie to było nierealne, nieprawdopodobne, a teraz ta Mała jest już na tym świecie!!! A ja od razu się w niej zakochałam.
I tak czuć w powietrzu, że zaczyna się coś nowego i tak nawet pojawia się jakaś zazdrość, że mają takie Szczęście! Ale zaraz, zaraz.... Przecież my też jesteśmy w tej cudownej sytuacji!!!! Nam też się udało!!!! I naprawdę lada chwila będziemy przytulać takie samo cudo!!!!!!!!!!!

Tak sobie myślę jak bardzo byłoby trudno, gdyby było inaczej........  Gdyby tego Bąbla nie było w moim brzuchu... Jak ciężko byłoby dzielić radość z bólem....
Wczoraj przez telefon słyszałam zmęczoną Mamę, a potem widziałam dumnego Tatę. Ech :) Nowe życie..........

A ja zaraz skończę 37 tydzień. Jeszcze 3 dni. A torba do szpitala nie spakowana..... Nie wiem czemu... Z jednej strony chcę urodzić jak najszybciej - z drugiej.. chyba oddalam tą myśl... Leci dzień za dniem - wczorajszy to w ogóle pełen przygód - no i tak jakoś... nie ma kiedy... A myśli o porodzie ciągle w głowie krążą. Ostatnio uzmysłowilismy sobie, że mogę mieć cesarkę - bo coś nam się wydaje, że Bąbel nie przekręcił się głową w dół. Chociaż z drugiej strony może to zrobić w każdej chwili... No... i ciekawe jak to będzie. Jak to wszystko będzie!!

Ja coś od kilku dni nie mogę prawie w ogóle stać :( Brzuch robi mi się twardy - cz esto wiem, że to są skurcze te przepowiadające, ale czasem to nie wiem. Czy to bąbel tak się wtedy układa, czy to twardy brzuch... Jak kłade się albo siadam to raczej to mija, ale stać jest bardzo niewygodnie. I za bardzo nic nie mogę robić :( i bardzo mnie to męczy :( Bo ani za bardzo pozmywać, ani coś posprzątać... M. wczoraj na szczęście doprowadził kuchnię do porządku bo o dkilku dni aż tam kipiało i normalnie płakać mi się chciało...
Nie wiem... jakiś jest taki w domu ogólny rozgardiasz po tym wstawieniu łóżeczka i komody.... I mam wrażenie, że nie możemy tego opanować.... Chodzi się u nasw domu przez przeszkody... Upał daje się we znaki....

czwartek, 2 sierpnia 2012

Zrobiło się bliżej i realniej.........

Wczoraj zrobiliśmy chyba ostatnie zakupy tych najpotrzebniejszych - brakujących nam rzeczy... A więc łóżeczko, komoda i przewijak, no... i kilka kosmetyków do pielęgnacji.
Z zakupów oczywiście jestem bardzo zadowolona. Owszem używane, ale po atrakcyjnej cenie jak na te mebelki :)
Teraz już wszystko stoi w naszym pokoju i.... zrobiło się tak realnie! Wczoraj z M. uświadomiliśmy sobie, że niedługo naprawdę będzie tam leżeć Mała Kruszynka!!!!! To nie żarty, to już naprawdę nie mowa o czyimś tam dziecku.... Tylko o kimś, kto wierci się teraz w brzuszku, i niedługo na zawsze zawita w naszym życiu. Nie będzie "nie che mi się", "nie mam siły". Bo będziemy dla niego tylko my!

A teraz czeka nas dziś sprzątanie po wczorajszej rewolucji w domu, bo tak jakoś nie ma gdzie nogi postawić ;-)

No i torbę do szpitala czas pakować! Będzie wtedy można w miarę spokojnie czekać na rozwój wydarzeń.... Choć siorka właśnie prawie tydzień po terminie  czeka w szpitalu i nic.... Będą chyba wywoływać.... Oj oby wszytko było w porządku. I u niej i u mnie....

poniedziałek, 30 lipca 2012

W pewnym spokoju...

Ostatnie dni upływają właściwie w spokoju. Maluch jak to Maluch. Rusza się. Ale bez niespodzianek :) Najwięcej w dzień, najbardziej rano i wieczorem. Da się przeżyć :) I porozmawiać z nim ;-)

Kocham, kocham go bardzo.... Dziś tak mocno to kilka razy poczułam jak strasznie chcę go chronić, a wiem, że przed wieloma rzeczami nie będę w stanie. Np. przed chorobami.... to wszystko w rękach Boga. Kiedy, jak, dlaczego i czy w ogóle...

Chciałam Malca bardzo przytulić, a z drugiej strony w moim sercu pojawiała się taka wielka radość z tego, że ono naprawdę JEST!!!! Że niedługo się narodzi, że będziemy je tulić i cieszyć się jego obecnością.

A wszystko działo się w szpitalu onkologicznym, gdzie zostawiałam mamę.... Która będzie miała chemioterapię... Tam wszystko takie smutne..... To chyba najsmutniejszy szpital... Ciężko tam było przebywać, patrzeć na to wszystko.... I tak szkoda mi było tego, że to dotyczy NAS. Naszej rodziny.... Ale może wszystko dobrze się skończy. Mam taką wielką nadzieję! I będziemy się cieszyć - już niedługo. A mama będzie szczęśliwą babcią dwóch wnuczek - niemal jednocześnie urodzonych ;-)

sobota, 28 lipca 2012

Po ostatniej (?) wizycie...

Wczoraj przypadł koniec mojego zwolnienia, niestety mój Lekarz Prowadzący nie mógł przyjmować w tym tygodniu i musiałam pójść do innego.... Wyszłam.... z bardzo skwaszoną miną...
Niby mnie Pani Doktor badała, niby wszystko ok, a jednak czułam pustkę i brak spełnionych oczekiwań! Doceniłam swojego Lekarza! Jego podejście, jego zainteresowanie i zaangażowanie!!!! Właściwie to szkoda, że na koniec, ale po prostu nie miałam porównania, a teraz już za nim tęsknię :(
Jedyne dobre, że mam miesiąc wcześniej rodzącą siostrę - właściwie na wczoraj miała termin, ale Maluch nic sobie z tego nie robi :P I wiem, co doktor jej powiedziała, wiem, jakie ma pod koniec podejmować kroki... Bo ja - dostałam zwolnienie do terminu porodu "i jakby co - to mam się zgłaszać na izbę". Tyle wyjaśnień z jej strony dla osoby pierwszy raz w ciąży i rodzącej. Jakby co? - Mogłabym się zapytać?? Czym się mam niepokoić?
Teraz widzę, że szkoła rodzenia mnie w tym względzie uspokoiła, bo tą jakąś wiedzę na ten temat nabyłam, no i siostra.... Wszytko właściwie podobnie działa miesiąc przed ;-)

Także ogólnie... bardzo powoli, ale jednak finiszujemy....

A ten czas - mimo, że najkrótszy - będzie najdłuższy........

wtorek, 24 lipca 2012

Mikołajowych niespodzianek ciąg dalszy...

W sobotę było USG. I co? Bąbel odwrócił się pupą i tyle widzieliśmy! :) Czy to chłopczyk czy dziewczynka wyjdzie... w praniu ;-) Mamy niespodziankę do samego końca.
Z jednej strony więc USG trochę mnie uspokoiło, bo nic niepokojącego Pan Doktor nie zauważył, ale z drugiej strony... Jakaś taka wyszłam... śmiejąc się głupkowato do siebie... Bo trochę liczyliśmy, że poznamy płeć.... No nic... Najważniejsze, że Bumbciowi nic nie jest. To taki... Bolesław Wstydliwy i tyle :))))

Ale moje uspokojenie nie trwało długo. Już z niedzieli na poniedziałek Bąbel dał mi w nocy popalić jak nigdy wcześniej! Pierwszy raz jego kopnięcia nie dawały mi spać i brzuch jakiś taki miałam wrażenie trochę za bardzo napięty... O 1.00 w nocy szukałam NO-SPy i co najgorsze nie mogłam jej znaleźć po tym wyjeździe. W końcu wzięłam Magnez ale i NO-SPA się znalazła... Po tym wszystkim jakoś zasnęłam.... Nie wiem już czy dotykałam brzucha naprawdę czy to tylko sen.... Ale wydawał mi się taki miękki... Obudziłam się taka niepewna, rano brzuch dalej taki naciągnięty.... Bo właściwie twardy to on nie był.... A bąbel cały dzień dalej rajbrowal.... A ja się ciągle martwiłam... Kiedy on śpi? Ani w nocy ani w dzień...
No nie wiedzieć czemu martwię się głupotami być może... Ale potrafi mi to nie dawać spokoju... Dziś już w nocy normalnie spał - jak to Bąbel. I już obudziłam się spokojna - choć teraz ciągle turla mi się po brzuchu. Teraz dla odmiany ma czkawkę..... :P

Zmiana w jego zachowaniu po prostu wzbudza we mnie niepokój. Chcąc nie chcąc ustaliłam sobie jak powinno być prawidłowo - wydaje mi się, że wiem już wszystko o ciąży - jak ona przebiega itp... I każde odstępstwo sprawia że czuje lęk o Małego. A przecież często nieuzasadniony. Wydaje się, że jak będzie już po tej stronie brzucha będę spokojniejsza - bo będę widziała co się dzieje.... A może? Patrząc na Małe będę niepokoiła się jeszcze bardziej i szukała złego w każdej zmianie na skórze i odmiennym zachowaniu... A to wszystko niby tylko z lęku i miłości do tej Małej Istotki....

Na USG Bąbel był ułożony miednicowo. Ciekawe czy przekręci się do porodu......

czwartek, 19 lipca 2012

Do naszego Bumbcia.

Kochany Bąbelku... Nie wiem czemu tak jest, ale mam wrażenie, że im jesteś większy, tym bardziej się o Ciebie martwię.... Chciałabym już mieć Ciebie tu na zewnątrz.... Bo tam w brzusiu nie wiem co się u Ciebie dzieje... Czy wszystko w porządku? Ostatnie 2 dni jesteś taki ruchliwy - niby normalne przewroty, kopnięcia... Ale ja się martwię, że nie zauważę czegoś niepokojącego w razie co, bo będę sobie wmawiać, że wszystko jest OK. Bo tak bardzo bym tego chciała!!!!

Już pojutrze USG. Co powie Pan Doktor?? Tak niecierpliwie czekam... Z lękiem... Czy teraz już tak zawsze będzie? Nawet jak się urodzisz? Ciągły strach o Ciebie? O Twoje życie, zdrowie....

Nie wiem już co robić... Jak się uspokajać.... Nie wiem jak jeszcze mogę o Ciebie zadbać.... By wszystko było w porządku....

wtorek, 17 lipca 2012

Zmiany.

Zmiany nastąpiły. W mojej fryzurze :-) Poszłam dziś wreszcie do fryzjera. Serce mi biło jak przestępowałam próg salonu... Bo co? Pani opitoliła mnie jak jej powiedziałam, ale żeby efekt był taki jak sobie zamierzyłam.... to niestety nie.... Nie potrafię chyba wyrazić swoich oczekiwań! Więc było jak ostatnimi czasy.... Wyszłam średnio zadowolona i trochę tak jakbym sama się obcinała :) No nie jest najgorzej - i mniej na głowie i porozdwajane końcówki poszły w niepamięć.... A resztę jakoś trzeba będzie przeżyć!

Poza tym - puchniemy. Choć mam wrażenie, że wieczorem wyglądamy z bąblem na większych, rano - jakoś mały nadal ten mój brzuch. Oczywiście nachodzą mnie różne niepotrzebne myśli - szczególnie po odwiedzinach rodziny M. i informacjach od nich nt. czyichś ciąż... Np. się zastanawiam, że mam za mało wód płodowych, albo co... Ale ufam, że nie! Ufam - bo co innego mi pozostaje?

Mleko chyba też będę mieć ;-) Bo czasem i nad tym się zastanawiałam, czy aby w piersiach wszystko prawidłowo się przygotowuje. Ale jeszcze w 34 tyg. po naciśnięciu brodawki coś tam się pojawiło. Chyba to była siara :P

czwartek, 12 lipca 2012

Wczasy u teściów.

Cóż. Wspólne tak długie wakacje mamy pewnie po raz ostatni - ale i tak zaszaleć za bardzo nie możemy :) Wyjazd do rodzinnego miasta M. musi nam wystarczyć! :) Zawsze to przecież jakaś odmiana. Dla M. to nawet dość pracowite wczasy... bo maluje pokoje, ale ja trochę się obijam, trochę pomagam teściom. Coż smród farby nie pozwala w pomocy Mężowi... :(

A po powrocie - czyli w następną sobotę. Już nie mogę się doczekać. Może wreszcie pokaże płeć. No i mam nadzieję, że lekarz powie, że wszystko w porządku, bo brzuch przecież naprawdę mam mały!!! Toż to już 8 miesiąc. 6 tygodni do porodu!

Dziś upały zdecydowanie ustąpiły - na dworze przyjemna pogoda - choć mi to cały czas chce się spać. nawet teraz oczy mi się zamykają. Chyba zlegnę.....

A jak tam moje nastawienie? Radość poznania Malucha miesza się z lękiem i taką świadomością, że wcale nie jestem sobie w stanie wyobrazić jak to wszystko będzie, jak ono się pojawi!!!

Ostatnio nawet poród mniej przeraża. Przerzuciło się na połóg. Jak to przeżyć te wszystkie obolałości i niewygody, a zarazem cieszyć się narodzinami i nową rzeczywistością?

Tak w ogóle to już czytam tylko i wyłącznie książki i gazety związane z porodem. Już mam chyba powoli dość...

poniedziałek, 9 lipca 2012

Lewy bok.

Nie Bąbelku, to nie Twoja wina.... Ale już nie mogę!!!!
Lewy bok i lewe ucho będę chyba po tej ciąży miała już na zawsze płaskie i czerwone. Jak pomyślę, że mam się kłaść i to znowu w tej samej pozycji to echhhhh....... Od razu przestaje wypoczywać - 5 min i już mam dość! Marzą by położyć się na plecach, na brzuchu! A tu taka nie mila niespodzianka... Czasem ukradkiem, a w nocy jak nie zauważę, to nawet na dłużej korzystam z prawego boku - jest mi na nim o ironio o wiele wygodniej - ale czuję się źle - bo wiele osób mówi, że nie powinno się na prawym boku tak samo jak i na plecach. Więc za chwilę znów wracam na lewy - wygnieciony. Boli biodro, boli ramię - nic nie pomaga!

A bąbel ostatnio chyba naprawdę poważnie porasta w tłuszczyk. Jest już taki duży!!!! Prawie każdy jego kopniak boli!!!! Ma to małe siły :) Wczoraj wieczorem to myślałam, że mi brzuch pęknie, jak się tak rozpychał.
On chyba nie zauważa, że ma coraz mniej miejsca...

No i wczoraj z mamą zaczęliśmy tworzyć album dla Malucha - będą tam zdjęcia i różne wspominki... Ciekawe czy starczy nam cierpliwości żeby go skończyć....

czwartek, 5 lipca 2012

Uuuuuuupał!!!

Nadeszły naprawdę upalne dni. Codziennie ponad 30 stopni. A więc od rana pozamykane okna i włączony wiatrak. Jak we Włoszech, dopiero naprawdę po 21.00 można jakoś egzystować. A ja dziś miałam gotować fasolkę po bretońsku... Oj oj oj i jakoś muszę to zrobić!

I dziś w taki upał od 9.00 do 15.00 nie było nas w domu. Może nie było to najmądrzejsze, ale tak wyszło :P
Najpierw rano badania do endokrynologa, potem trochę u mamy, a potem z siostrą i szwagrem pojechaliśmy do sklepu z dziecięcymi rzeczami. Oni kupili przewijak, kocyk i coś tam może jeszcze... My - ceratki do łóżeczka...  Zawsze coś! :)

Wczoraj natomiast prawie złożyliśmy wózek po praniu. Prawie - bo chyba będzie go trzeba jeszcze raz rozkręcać, bo parę śrubek zostało :P:P Ech, a nasz dzidziuś musi bezpiecznie jeździć! No właśnie. Bezpiecznie. Ja ciągle mam obawy co do fotelika. Bo ten co mamy - umówmy się na tą chwilę wart jest może 20-30 zł... W testach zderzeniowych nie brał udziału, i ponoć gdyby coś się stało, to z dzidziusia została by mokra plama :( Tak więc ja - zamiast coraz bardziej - jestem coraz mniej do tego naszego przekonana - M. jednak nie bardzo chce inwestować w coś lepszego... Ech :(

środa, 4 lipca 2012

On przede mną.

Ostatnio często łapie się na tym, że kurcze mam brzuch! Może to brzmi dziwnie, ale wcześniej jakoś mi nie zawadzał (pomijam ciężar i szybkość poruszania się z nim). Ale teraz widzę jak on się wpycha  między mnie a moje codzienne obowiązki ;-) Prałam coś w rękach, to zaczepiał o bok brodzika i wstałam z całym mokrym brzuchem :) Gotuję coś i widzę, że mogę go poparzyć, bo stojąc w takiej odległości jak kiedyś mój brzuch porządnie zahacza o kuchenkę!

Nie ma co. Trzeba uważać. Bo Bąbel się rozpycha - nawet teraz. Choć miejsca ma coraz mniej. Ale z każdym takim dniem jestem coraz bardziej przekonana, że nie ma on odwrotnego rytmu czuwania niż ja. Cały dzień świdruje. A w nocy czuję mam spokój.

Mój mały Bąbelek.

wtorek, 3 lipca 2012

No i wakacje.

Nastała era wakacji :) Wszystko wskazuje, że takie- to już ostatnie. Chociaż właściwie i ten czas trudno nazwać wakacjami... Owszem - oboje z M. mamy 2 miesiące wolnego i możemy robić sobie co tylko chcemy - tylko.... no właśnie... ja przecież prawie na nic nie mam siły! Ani nigdzie za bardzo nie pojedziemy, ani nie pochodzimy.... Taki po prostu wspólny osiadły czas... No ciekawe jak ten czas przeżyjemy - czy nie zjemy się z nudów i czy nie poskaczemy sobie do oczu? :)

M. na razie wcześnie wstaje - dziś np. poszedł biegać - to i ja się jakoś obudziłam - a to dopiero 7.00 godzina! No ale upały takie, że zaraz nie będzie czym oddychać!!

Bąbelo siedzi sobie grzecznie w brzuchu - wita się codziennie rano z Mamusią - a jeśli tylko tego nie robi - to budzę go sama - żeby nie zwariować ze strachu. No... ale zdarzyło mu się to dopiero raz ;-)

Coś natomiast ostatnio kuł mnie brzuch i to był dzień wizyty u lekarza - chyba na szczęście bo bym była w strasznej kropce - co robić? Pan Doktor kazał zwiększyć ilość Magnezu i jakby co jeszcze no - spe. A jak to nie pomoże to wtedy dopiero do szpitala. Wystraszyłam się trochę czy Małe nie pcha się jeszcze na świat. Ale kłucie ustało. Teraz jakoś czasem mnie cuś ciągnie -ale też przechodzi. Więc może nie będzie źle - choć teraz to taka strasznie zrobiłam się wrażliwa na tym punkcie. I strasznie wyczulona.

Z nowych nabytków mamy fotelik samochodowy. Od koleżanki z pracy. Cóż wiekowy już on i po tych milusich co się naoglądałam, to jakoś nie jestem z niego super zadowolona. Zastanawiam się w ogóle czy będzie bezpieczny? No ale póki co - nie będziemy innego kupować. Już poza tym uprane wszystkie możliwe części, więc powoli się do niego przyzwyczajam! Teraz na topie pranie części z wózka. A potem... ubranka i inne rzeczy... Mam wrażenie, że tyle tego jest! I czy ze wszystkim się zdąży?

Poród nadal - raz przeraża raz kojarzy się z radością poznania wreszcie Malucha. Modlę się o brak komplikacji i o pokój w sercu  w tym czasie... A ostatnio mi się śniło, że urodziłam ślicznego chłopca :) Także w snach 2:1 dla chłopaka ;-)

Wczoraj znów się zastanawiałam czy nie za mało przybieram na wadzę. Niby lekarz nic nie mówi - bo pi razy drzwi zawsze kg jestem do przodu. Ale od początku ciąży to w sumie dopiero 5 kg! USG za jakieś 3 tyg. dopiero a ja się zastanawiam czy Bąbelek prawidłowo przybiera na wadze. Na szczęście ruchliwy jest jak zawsze! :)

czwartek, 21 czerwca 2012

Gdy zbyt dużo czasu na myślenie...

M. poszedł do pracy... Będzie dopiero po 17.00, a ja nie wiem jak zagospodarować dzień :/ Nie mam veny!!!  Na dworze dziś niby nie słonecznie, ale duszno, zrobiłabym ciastka, ale nie mam zmielonych migdałów... Może umyję okno? Może... może.... Sama w domu...

Bąbelek nasz ostatnio parę razy na dzień ma czkawkę. Az mi go szkoda, ale nawet nie wiem, jak bardzo mu to przeszkadza. Dla mnie to dziwne uczucie. Bo czuje regularne, delikatne... hm... no właśnie co? podskakiwanie gdzieś tam w środku, ale w żaden sposób nie przypomina to kopniaków. Myślałam, że podczas czkawki Maluch skacze cały, ale przecież jak my mamy czkawkę, to właściwie też tylko gdzieś przy buzi ją czujemy. No.. właśnie mu przeszła ;-)  O wczoraj chyba, czuje też jak Maleństwo przekręca się, tu przy samej powłoce brzusznej! Dokładnie widać, jak się tam prześlizga, z której strony na którą... :) Bo on już taaaaaki duży jest :D

A ja? No cóż. Chyba za dużo myślę o porodzie, o tym wszystkim. I tak jakoś trochę przepełnia mnie strach jak to będzie. I że nie ma innej opcji - nikt inny - nie M. - tylko ja! Będę musiała jakoś urodzić. I przeżyć to wszystko...

A potem ten bąbel zmieni całe nasze życie, całe nasze otoczenie i będzie już z nami zawsze. Jak do tej pory jakoś we dwójkę się dogadywaliśmy, teraz ono będzie na pierwszym planie i jego potrzeby będą najważniejsze. Czy da nam popalić? Że będziemy zmęczeni nocą i dniem? Czy będziemy potrafili sprostać jego tym potrzebom i wymaganiom? Czy nie zrobimy mu krzywdy? Czy w porę zauważymy i zareagujemy, gdy coś się będzie działo?

Wczoraj patrzyłam na siebie jak na niedojrzałą dziewczynkę - może studentkę - bo niby dorosłą, ale beztroską - odpowiedzialną tylko za siebie... A teraz? Ktoś będzie mówił do mnie "mamo". Będę mu najważniejszą na świecie - na mnie będzie polegać. Będą musiała stać się dorosłą - tak prawdziwie dorosłą. Na 100%. Czy zawsze wystarczy nam pieniędzy? Czy nie stracimy pracy?

Czasem zaskakujące i przerażające to wszystko. Naprawdę.


Zjadłabym truskawkę.

wtorek, 19 czerwca 2012

Sala porodowa.

Wczoraj oglądaliśmy oddział, na którym mam nadzieję przyjdzie mi rodzić. Hm... dziwne uczucie jak zobaczyliśmy salę porodową. Jakoś tak inaczej ją sobie oboje wyobrażaliśmy.... Niby nie jest źle i cieszę się, że widziałam jak ona wygląda, ale myśleliśmy się, że jest jakoś większa i nie wiem... wygląda tam jakoś mniej szpitalnie :P
No po prostu przerażają mnie szpitale i potrzeba leżenia tam... I poród też mnie dlatego jakoś przeraża, że będę musiała być w szpitalu - pod opieką lekarską - badana, podawane może będą jakieś leki.... Te wszystkie narzędzia na sali, to wszystko.... No nic... Jeśli już leżeć w szpitalu to lepiej z takiego powodu niż z powodu jakiejkolwiek choroby!

Mam nadzieję, że z dzidziulkiem będzie wszystko ok... Urodzi się zdrowy, szybko wyjdziemy ze szpitala i będziemy szczęśliwi jak nie wiem co! :)

Wczoraj był straszny upał... Stwierdziłam, że jak tak dalej będzie, to z domu będę wychodzić nie wcześniej niż o 18.00 Bo żyć się nie da!  Tylko piję wodę i sikam. A Bąbel kopie. A co!

piątek, 15 czerwca 2012

Wózek.

Wczoraj staliśmy się nabywcami wózka dla Bąbla :) Jechaliśmy po niego 20 km. Mam nadzieję, że warto, bo wygląd i cena w kwocie 250 zł zachęcała :) Jest śliczny niebieściutki. Powiedziałabym, że wpada w turkus. Jedyną jakaś tam wadą, są trochę podrdzewiały szprychy w kołach - ale to "zasługa" zimowych spacerów. Może M. uda się to trochę odrestaurować. I będzie jak nowy!!! Ja upiorę co się w nim da, wymyję wszystkie rurki i łączenia... Tylko pogoda niech wreszcie się poprawi! Bo póki co to chyba jakaś pora deszczowa nastała!!! Już mam dość tego deszczu, wiatru i zimna..

Kurcze.... jestem cała w emocjach przez ten wózek :) Nie wiedziałam, że go kupimy, myślałam, że pojedziemy go tylko obejrzeć a w domu jeszcze raz przemyślimy.... Ale... Może byśmy już nie wrócili? Może szukalibyśmy minusów? I  w końcu by się nam odechciało... Na pewno trochę pod wpływem emocji został zakupiony, ale myślę, że nie będziemy żałować!
Gdyby stał w domu, to bym go pewnie ciągle oglądała, woziła i się nim cieszyła jak mała dziewczynka wózkiem dla lalek :) Ale postawiliśmy go na dole i jakoś tak... Bez sensu tam ciągle chodzić i oglądać. A jeszcze napatoczyłabym się na babcie albo wujka... lepiej niech tam stoi i czeka na ciepłe dni, kiedy będzie można go wypielęgnować ;-) A potem... będziemy  w nim wozić naszego kochanego Dzidziusia!!

Ech... wypiłam zielona herbatę. Trochę na bolące gardło, trochę na zaspanie... Pogoda pewnie też swoje robi, ale generalnie, budzę się rano - czasem z M. i nie mogę potem już zasnąć i tak ani wyspana jestem ani już w ciągu dnia nie śpię... Teraz bardzo dziwnie się czuję, no ale co zrobić?

Czekam na M. Smutno tu bez niego, ale na szczęście lada chwila wakacje, i będziemy cały zcas razem, aż do znudzenia :D I będziemy wyczekiwać narodzin bąbelka :)

Za jakieś 3-4 tyg. pójdziemy na USG i może wtedy Pan Doktor powie pewniejszą informację co do płci? :D

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Ojojoj rośniemy!

No tak :) Trudno nie zauważyć, że brzuch coraz większy :) Maluch naprawdę rośnie! :) A ja - no cóż - razem z nim ;-) Na wadze przybył kolejny kilogram :-) No i nieodwracalnie jesteśmy coraz bliżej porodu!!! Jutro zaczynam 30 tydz!

Kurcze.. ale ten czas leci.... Ale aż mnie martwi, że tak samo szybko zleci te pół roku po porodzie... I będzie trzeba wrócić do pracy.... i zostawić Malucha....

Do wyprawki coraz więcej kupione, w weekend zakupiliśmy również wanienkę :) A wózek, łóżeczko i fotelik... nadal nic nie wiadomo... Trudno ocenić, czy coś jest okazją czy trafimy na coś jeszcze lepszego, a może już wcale nie... Czy nie mógłby zadecydować ktoś za nas? :P


sobota, 2 czerwca 2012

Czasem już aż trudno zasnąć...

No właśnie. Dziś obudziłam się przed 5.00 i nijak nie mogłam się ułożyć i znów zasnąć, Bąbel też się obudził :) Nie wiem czy zaczynają mnie męczyć nieprzespane noce zdarzające się w ciąży, czy to po prostu te emocje.

Zaczęliśmy szkołę rodzenia, chyba M. w końcu też się podoba :) A nie bardzo chciał tam iść ;-) Wczoraj było już drugie spotkanie. Omawialiśmy poród. Jak to wszystko będzie mniej więcej wyglądało.  I to mi się chyba śniło.. To znaczy ta szkoła rodzenia, przygotowanie do porodu i emocje temu towarzyszące...  Niektórzy po opisie Pani Położnej mówili, że są przerażeni, a ja w pewnej chwili czułam, taką radość, jakbym właśnie urodziła - taka ulgę i radość z widoku dzieciątka na moje piersi... Jego oczka, jego spokój.... "Mamo.. w końcu jesteśmy razem!"  I M. blisko. Wpatrzony, radosny, szczęśliwy, dumny!!! :-)  Ale.... to przecież był tylko opis. Bąbel w brzuszku. I niech jeszcze siedzi - te 3 miesiące...
No bo jak to będzie? Najbardziej boję się, że to będzie długo trwało, że już nie będę miała siły, że będzie chciało mi się płakać z bezsilności, a oni będą kazać chodzić albo przeć i przeć... Ale..... w końcu minie - ile by nie trwało! I oby Maluch cały i zdrowy przyszedł na ten świat!!! Bo rodzice czekają!!!! :))))))

Powoli kompletujemy wyprawkę :) Jakoś tak byliśmy w sklepie i stwierdziłam, że trzeba coś kupić dla Maluszka. Kupiłam. Myjkę. :-) A bo to pierwszy sklep, nie wiedziałam jakie ceny czy tam tanio czy drogo...

No a dziś wysłałam do siostry zamówienia z allegro. To będzie dużo rzeczy! Bo chyba z 300zł! Ale wszystko potrzebne! A wiele jeszcze nie będzie i tak kupione :) Najgorzej z wózkami, łóżeczkami, fotelikami.... Ojojoj... Jak się w tym wszystkim znaleźć?! Co wybrać, za ile? Mnie, jak tylko pomyśle, to głowa boli...

Nasze Maleństwo jest coraz większe i coraz mocniej czuć jego harce :) czasem to nie wiem czy tańczy jak na dyskotece czy ma tam plac zabaw :) Pełno go po całym brzuchu! Są dni, kiedy wydaje mi się, że rano budzi się razem ze mną i zasypia dopiero jak ja zasypiam.

Kocham te jego przekręty, ale tak naprawdę, to trudno uwierzyć, że tam jest Dzieciątko!!! Które pewnego dnia przyjdzie na ten  świat!

czwartek, 24 maja 2012

Niezadowolona z siebie...

Jak wczoraj zasypiałam to sobie po prostu najpierw popłakałam. Jakiś taki dziwny był ten wieczór, jakoś tak pesymistycznie widzę - widziałam nasze relacje z M. On mi wyrzuca, że nic z nim nie chce wspólnie robić, że powinnam jak teraz siedzę w domu, wymyślać co moglibyśmy razem robić, żeby wspólnie spędzać czas... A ja? Mi jakoś z trudem przychodzi wymyślanie jakiś fajnych rzeczy :( Ja bym z chęcią wspólnie  z nim posprzątała np. :( Bo tylko to mi w głowie... Wcale dużo w ciągu jednego dnia nie robię... Myślałam, że szybciej mi to wszystko pójdzie, a te porządki, co je sobie zaplanowałam na okres zwolnienia, ciągną się jak flaki z olejem!  A jak teraz tego nie zrobię to już chyba nigdy!!!!
W ogóle dom to jedno wielkie brudowisko... jedno się sprzątnie za chwilę znowu jest tam bałagan! Także codziennie pół dnia zajmuje mi codzienne porządkowanie... Ech... Ubrania, naczynia po jedzeniu.... I wszystkie narozwalane rzeczy.... A potem jeszcze gotowanie obiadu! czasem to M. już wraca i ze sprzątania dodatkowego w ogóle nici! I ja znowu skupiam się właściwie na tym... Że nie jest zrobione. Myślę sobie, że może zaraz się do czegoś zabiorę... I myśl, żeby porobić jakieś głupotki w ogóle nie przychodzi mi do głowy, nie odpoczywałabym myśląc, że mogłam robić w tym czasie coś co mi zalega :/
Poza tym to takie dla mnie ciężkie, że nie umiem go rozradować, uszczęśliwić.... Jestem tak zupełnie inna :( Chłonę radość wspólnego bycia razem, gdy sobie leżymy (nawet oglądamy razem telewizję), czytamy książkę... I gdy M. rozpiera energia, to ja się denerwuję, bo mi trudno tak nagle być taka samą. Nie umiem :( nagle zacząć wariować i droczyć się z nim... Ech...............................

A najczęściej - jeśli chodzi o M. - w głowie mam myśl o naszej bliskości...  Nie dzieje się nic. A ja - szczególnie wieczorem, gdy leżymy już w łóżku, mam w głowie: sex, sex, sex. A czuję się jak zamknięta pod szklanym kloszem :( A on nic. I nie wiem kiedy o tym myśli, czy w o ogóle myśli... jest całkowicie obojętny i nigdy nawet nie próbuje inicjować... Rozmawialiśmy, ale z tych rozmów jakby nic nie wynika....

Wczoraj myślałam, że może jakoś nam się uda... Ale jak już przyszedł do łóżka, ja byłam zła, bo od 3 godzin grał w durną strzelankę... I to też nie mam się co dziwić "bo skoro nie umiem wspólnie zorganizować czasu, to mężczyzna ucieka w takie właśnie rzeczy...."

Także ogólnie moja wina.

I dlatego płakałam. I dlatego wieczór był do dupy.

poniedziałek, 21 maja 2012

Bo ważne by błogosławić każdy dzień!

Dziś.... uprałam tak z pierwszego te małe, nowo zakupione ubranka. Całkiem dziwnie wieszało się je na suszarce... Całkiem dziwnie teraz na nie patrzeć jak schną...........  Wciąż jeszcze trudno uwierzyć w to, że będę ubierać w nie Naszą Małą Istotkę.


Każdy dzień życia tego Maleństwa jest taki ważny. Każdy jego ruch jest BŁOGOSŁAWIEŃSTWEM. Nie wszyscy przecież mają takie szczęście! Nasza bliska koleżanka prawdopodobnie właśnie straciła już drugie Maleństwo :/ Niedawno cała w strachu mówiła nam, że jest w 6 tyg.  W piątek całą roztrzęsioną wieźliśmy ją na ginekologiczną izbę przyjęć... Niby lekarz jeszcze nie powiedział tego najgorszego, ale w sobotę badała poziom HCG i wynik raczej nie dawał nadziei. Dziś wiem, że znowu robiła badania.... Potem wizyta u lekarza...

Ech.. Ciężkie to wszystko. I takie niewytłumaczalne. Bardzo ten piątek przeżyłam, ale też jeszcze mocniej potrafiłam dziękować za życie które się we mnie rozwija. Za  życie, którego inni tak bardzo pragną!!!!


poniedziałek, 14 maja 2012

Ciuszki.

W miniony piątek postanowiliśmy pojechać do Ciuchlandu. Za 24 zł można napełnić niemałą torbę ubraniami.... Co się zmieści! Pomyślałam, że może uda coś mi się kupić na ten mój wystający brzuch ;-) I o dziwo znalazłam niebieściutkie, ciążowe rybaczki. Do tego jakieś tam jeszcze bluzki....

Ale praktycznie całą torbę napełniliśmy śpiochami i bluzeczkami dla Bąbla! Ojojoj :) O dziwo trochę tego było i każde takie słodkie!!! Także już chyba pierwszy okres życia mamy odfajkowany. Ponoć gorzej później.... Tak na... te 80 cm! Jak ma 2- 3 miesiące... Nic to teraz większych będziemy szukać :-)

Ech... Czy naprawdę już tak niedługo będziemy trzymać na rekach swoje Maleństwo?? Tak trudno w to uwierzyć...................

piątek, 11 maja 2012

Wolne!

Od wczoraj rozpoczęłam zwolnienie. I tak ma pozostać do końca ciąży. Mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży. Powoli zaczynam oddychać i cieszyć się z tego coraz bardziej, ale to wszystko tak powoli.... Wcale nie jest łatwo oderwać się od tego wszystkiego, być pewnym, ze jakoś sobie poradzą, nie wynajdą jakiś zbuków i nie będą się na mnie denerwować...  No i... ile telefonów będę musiała z pracy odebrać? Oby... Jak najmniej... Zwolnienie zaniosę w poniedziałek. A co. I póki co - na świeżo, nie mam zamiaru wbijać do nich, chyba, że kogoś napotkam ;-) Muszę swój mózg przestawić na dzieciaczka, na nowe życie. A na pracę jeszcze przyjdzie czas!

Nasze Maleństwo bobruje cały mój brzuch. Uwielbiam patrzeć, jak jego ciałko wystaje, jak brzuch się rusza, bo on tam przeciąga się i przewraca :) Kocham ten każdy najmniejszy jego ruch....

Jak to będzie jak ono się pojawi? Coraz częściej się nad tym zastanawiam... Nasze życie zmieni się przecież diametralnie, zmienią się priorytety! Przyjedziemy z tą Małą Istotką.... I co? I będziemy wiedzieli co dalej? Kiedy nakarmić, przebrać. Czy będziemy wiedzieli dlaczego płacze?
Czy to będzie tak, że nie będziemy się mogli na nie napatrzeć?

Wczoraj byłam u lekarza. Wyniki mam bardzo dobre, z Bąblem też wszystko wydaje się być OK. Pani położna przyłożyła swój sprzęcik i słyszeliśmy MAŁE SERDUSZKO ale bijące jak za dwóch ;-)

Nom... i powiedziała, że mogę leżeć tylko na boku... Ja kładłam się na plecach wcześniej. A teraz do końca ciąży tylko lewy bok.... Da się tak wytrzymać?

niedziela, 6 maja 2012

Boża opieka.

4 maja Rodzice - (nasi - czyli Dziadkowie bąbla :P) zamówili mszę w intencji szczęśliwego rozwiązania - mojego i siostry :)

Tak sobie siedziałam na tej mszy i ogarnęła mnie wielka radość z powodu dziecięcia! Przypomniałam sobie wielki cud jego poczęcia - i to dawało mi taką ogromną radość!!! Przecież tak niedawno wydawało mi się to takie nierealne, chwilami myślałam, że może po prostu nie będziemy mieć swoich dzieci.. Aż tu nagle ni stąd ni zowąd UDAŁO SIĘ!!! Podwójny cud poczęcia, z malutkiej komórki jajowej i jeszcze mniejszego plemniczka...
Tak bardzo się cieszę, że jestem świadoma tej radości, że wciąż w mojej pamięci są te chwile wyczekiwania. Choć teraz wydaje mi się wręcz nierealne jak tyle czasu dość cierpliwie potrafiłam czekać... NA TEN CUD...

❤ Sleepsong by Secret Garden - In The Womb


piątek, 4 maja 2012

Harce i zabawy.

Nasz dzidziuś bardzo ruchliwy. Oj bardzo :) Z początku bałam się, że coś z nim nie tak, ale teraz już się chyba dałam przekonać, że taka jego natura - po tatusiu! Wszedzie go w tym brzusiu pełno i tak sobie myślę, że jak juz się urodzi to bedę tęsknić za ta jego obecnością pod sercem....
Za tą najbliższą obecnością ze wszystkich.
Za tą pewnością, że jest chroniony i szczęśliwy.
Takie to wspaniałe, że tak czesto i dobrze czuć go przez brzuszek. M. może tez go poczuć i tak bardzo jest wtedy szczęśliwy. maluch kopie, gdy położy się ręke na brzuchu, a jak się nie kładzie to widac jak ten brzuch się rusza!
czasem bawimy się z nim - zaczepając go delikatnie :) On się wtedy przekręca, zmienia pozycję.. :)
A w ogóle to upodobal sobie moją prawą stronę brzucha :)

środa, 2 maja 2012

Pierwsze ubranka.

Czy to chłopczyk czy dziewczynka? Nadal nie wiem - nie jestem przekonana do słów lekarza... Więc nadal jest bąbel, nadal jest dzidziuś... Ukochany. :)

Nie mam też jakoś parcia na kupno czegokolwiek, bo to nadal takie dla mnie odległe, chociaż.. wczoraj na allegro pierwszy raz oglądalismy ile w ogóle kosztują łóżeczka....

Wczoraj też siostra przywiozła ubranka, które dostała od naszej siostry ciotecznej. Do podziału. Podzieliłysmy na pół... I tym oto sposobem mam w domu trochę maniunich kubraczków dla dzidziusia... Trzeba będzie wszystko poprać, poprasować... I ładnie ułożyć w szafce, którą też trzeba przygotować...

Dzidziuś też w brzuszku robi rewolucje :) bardzo często - już od kilku dni - można zobaczyć go już na zewnątrz - jak gdzieś kopie, brzuch się nieźle rusza!

M. wczoraj dotykał z jednej strony mocniej brzuszka to Małe kopalo i układalo się gdzies indziej. Oj. Zabawa byla z maluchem!

No... A w ogóle zdecydowałam, że od 10 maja idę na zwolnienie. Dobrze mi to zrobi, choć zostawię chyba kupę papierów na biurku.... Ale kręgoslup boli mnie od tak długiego siedzenia... czasem prawie z płaczem wracam do domu! Poz atym te stresy, które moga sie trafic w każdej chwili i zbliżające się przerózne sprawozdania półroczne. Brrr....

Oj... czy naprawde już tak niedługo będę odpoczywać i zajmę się wreszcie domem?

środa, 25 kwietnia 2012

Wrażenia po.

Wczoraj USG. Po znajomości. W szpitalu. Bez kolejki, bez płacenia... Ale na pewno to nei było USG połówkowe...
Trwało krótko... Pa Doktor coś pomierzył, cos mówił, ale niewiele pamietam z tych parametrów. Ogólnie stwierdził, że nie widzi nic niepokojącego.... Jakoś mu mimo wszystko ufam, że z Bąblem wszystko ok. Chociaz na pewno nie wchodził w szczegóły...

Na koniec, w ostatniej chwili przypomniało mu się, że może chciałabym znac płeć... Więc najpierw powiedział, że Małe zasłania nogą co potrzeba, ale gdzieś tam coś wypatrzył, że to CHYBA dziewczynka.

Tylko, że dla mnie to było po takim wstępie tak mało przekonywujące, że dalej nie wiem jaka to będze płeć.

Ale to nie jest najważniejsze. :) Wazne żeby dzidziusio było zdrowe!! Kopie mnie ciagle jak oszalałe. I jak tu go nie kochać?

wtorek, 24 kwietnia 2012

Dziś USG.

Jakoś tak ostatnio nie myślałam o tym, nie było, że nie mogłam się dczekać... Nie zaprzatała mi głowy mysl, jakiej płci jest bąbel.

Ale dziś przez całą noc w jakiś tam sposób śniło mi się jak jestem na tym USG :)

I teraz też ciągle o tym myślę... Jakoś mniej niż przed pierwszym USG boję się o bąbla. Wiem, że jest, bo codziennie daje mi o sobie znać :) Mam też nadzieję, że jest zdrowy i wszystko tam w porządku!

A przy okazji nastanie ta przełomowa chwila i być może poznamy płeć? :)
Niestety M. nie bedzie mógł byc na badaniu :( Siedzi akurat dziś na egzaminach gimnazjalnych...
Nawet od razu nie przeczyta smsa, gdy będę mogła już napisać co ozbaczył Pan Doktor...

Dziś ok. 11.30 idę oglądac Bąbelka! :)

czwartek, 19 kwietnia 2012

Drugi sen :)

Dziś śniło mi się, że byłam na USG. Oczywiście dziwne wszystko było, Pan Doktor na monitorze miał jakieś rysunki, ktoś się kręcił w ta i spowrotem... Ale powiedział mi, że bąbel jest chłopczykiem! :))))

No i ciekawe który sen sie spełni? ;-)

środa, 18 kwietnia 2012

Słyszy się różne rzeczy.........

Dziś w pracy, w sekretariacie dziewczyny zaczęły pytać o dzidziola, kiedy wybiera się na ten świat itp....

A tu nagle sekretarka: "To ja nie wiedziałam, ze jesteś w ciąży! Gratuluję".
 Ja się śmieję; "A co? Myślałaś, że się tak najadłam? :)"
Na co ona: "Nie no myślalam, że Ci tak małżeństwo służy."

O losie... Nie wiem czy to był żart czy co :P Ale już bez przesady! Skoro ona tak myślała, to pewnie jeszcze niejedni mają mnie za grubaska, a nie za kobietę w ciąży.

Bąblu! Czy ty słyszysz co to się wyrabia? A Ty kopiesz jak szalony i nie dajesz o sobie zapomnieć. Na szczęście! :)))))

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Pierwszy sen.

Wczoraj po raz pierwszy śnił mi się bąbel :P  Że się urodził :) Był podobny do tatusia :) i był dziewczynką :D Byliśmy niby jeszcze w szpitalu i Celina tam jeszcze była... A ten szpital był jak hotel :)

Jeszcze bardziej zastęskniłam by mieć go już przy sobie! By się nim opiekować, by go przytulać...

Ale ja chociaż go czuję jak mnie tam od środka stuka :) Ja mówi mi przez to rano dzień dobry i dobranoc na wieczór. Jak bawi się w ciagu dnia.

wtorek, 10 kwietnia 2012

Po świętach.

Dziś zaczął się 21 tydzień. Bąbel kopie nieziemsko :) czasem aż się zastanawiam czy jak na początki to nie za dużo?? Czy nie ma tam za mało wód płodowych albo coś... Często wspaniale czuć go dotykając brzucha. M. jest przeszczęśliwy :D  To wszystko jest takie nieprawdopodobne, że kładę rękę na brzuchu a ono się wyciąga, przeciąga, kopie... :) O!.. teraz znowu :) Jakoś tak wychodzi, że częściej mówimy o bąblu "on". M. już się sam na tym łapie, że chciałby już znał płeć, żeby jak się okaże, że dziewucha, to, żeby szybko zmienić nastawienie ;-) Ja jednak pomimo wszystko jakoś strasznie niecierpliwie nie czekam na tą wiadomość. Tylko jak zwykle. Myślę o tym, czy jest zdrowe czy nic mu nie brakuje... Czy.. jest szczęśliwe...
Na wizytę miałam iść w ten czwartek. Ale nie wiem czy się uda, bo Ciocia już o kogo innego prosiła i nie wiadomo czy lekarz się zgodzi... No nic.. Pan Bóg mam nadzieję czuwa na Maleństwem i wie co jest dla niego najlepsze....

Święta... już minęły... wszystko może się jakoś unormuje, ale tak jak w tym roku jeszcze nigdy nie było...
Jakiś czas temu okazało się, że mama ma jakieś zmiany w płucach. Bardzo się tym przejmowała, martwiła... I po długim oczekiwaniu, bieganiu po lekarzach w końcu przyjęli ją na operacje... Miała ją w środę przed świętami. Zniosła ją bardzo dobrze, Wielki Czwartek też jako tako, ale Wielki Piątek bardzo ją bolało i bardzo cierpiała, dren ocierał ponoć o opłucną i ból był taki, że raz aż dostała morfinę. Ciężkie to było przeżycie widzieć ją w takim stanie... :( Dopiero w Wielkanoc koło południa lekarz wyjął dren i mama przestała cierpieć. To było wspaniałe widzieć ją tak odmienioną! A dziś, zaraz po świętach wychodzi już ze szpitala :)
Ja pracowałam do piątku. Dom nadal potrzebował sprzątania poremontowego, a dodatkowo tego przedświątecznego. Mamę w szpitalu odwiedzaliśmy codziennie. Efekt był taki, że porządek był na tyle ile zrobił go M., ja upiekłam dwa ciasta, ale żadne nie wyszło tak, jak powinno. Święta spędzaliśmy u babci i wujka, z wielką pomocą cioci... Mama była najważniejsza.

Ja i M. Pod moim sercem rozwija się nasz Skarb. Owoc naszej miłości. Miłości prawdziwej.
Kocham M. prawdziwie i mocno. Mam szczęście, że go mam. Jego dobroć, jego opiekuńczość, jego miłość sprawia, że moje życie każdego dnia jest wielkim cudem. Jestem spokojna. Jestem szczęśliwa. :)
I dlatego tym bardziej każdego dnia martwi mnie brak bliskości... Której ja też potrzebuję... I nie myślę już tylko o tym, jak bardzo szkoda mi jego, że mu jej nie daję... Tylko sama za nią tęsknię, a nie potrafię zainicjować :( Nie wiem jak się do tego zabrać... Tak bardzo potrzebuję jego ruchu. A on... nie robi ich, bo myśli, że ja tego nie chcę.. Kwadratura koła.. I póki co nie niszczy to naszej miłości... Ale bardzo mnie martwi... Dzień w dzień.... czasem aż płakać mi się chce, że jestem taka nieporadna, taka gapa....  I czasem te łzy naprawdę polecą...

Dzidziuś... Już teraz zmienia nasze życie każdego dnia. I choć właśnie mija połowa ciąży ja nadal mało uświadamiam sobie jak wiele jeszcze się zmieni! Teraz to dopiero początek tej machiny zmian. Ale czas leci tak szybko, że mam wrażenie, że nie mam kiedy o tym wszystkim pomyśleć..

czwartek, 29 marca 2012

Ciężarna.

Mówią, ze "ciężarna" to takie brzydkie określenie, że kojarzy się z ciężarem.... A to przecież stan błogosławiony i w ogóle...

Ale ja naprawdę czuje sie jak ciężarna ;-) chodzę wolniej, siadam wolniej... I to jakoś tak samo z siebie wychodzi, nie musze się w tym względzie pilnować... Nie myślę, że Bąbel jest dla mnie ciężarem, tylko po prostu ja jestem ciężka :D Cięższa :)

Maluch po pierwszych ruchach jakby trochę ustał. Może zmeczył się tymi pierwszymi kopniakami. Ale minąl dzień - dwa i teraz codziennie fika tam jak szalony :) Choć póki co rzadko mozna odczuć te ruchy na powierzchni. M. kładzie rekę, ale Małe jest niewzruszone ;-)

Oj, chciałabym już nie musieć wstawać do pracy rano - szczególnie po tej zmianie czasu - kiedy nie mogę się wyspać!
Ale cóż! Póki co dobrze sie czuję, dobrze mi, więc pomykam! Wstyd by mi było prosić o zwolnienie, chociaż lekarz pyta na każdej wizycie czy potrzebuję :D

Dobrze, że idzie wiosna!!! :)))

piątek, 23 marca 2012

Teraz jest inaczej.

Tak :) Zdecydowanie bąbelek rusza się po moim brzuszku :) Kopie, przekręca, a po nocy ułożony jest tak, że pupka albo główka wręcz dotyka mojego brzucha i czuć to jego ciałko :))))))))) Potem jak ja się przekręcam na plecy i ono inaczej się układa i chowa się gdzieś głębiej :)

Ech, zauważyłam jak bardzo wzrosła moja miłość do niego, jak stał się odczuwalny i namacalny... Jak wzrosła we mnie potrzeba ochrony go...

A ja w dniu, kiedy go poczułam zrobiłam się taka prawdziwie ciężarna ;-) Chyba mi się przeniósł środek ciężkości, bo teraz naprawdę czuję, że mam coś w brzuchu, co trochę waży, z czy, trzeba umiejętnie chodzić, schylać się, siadać i kłaść...

Dopiero teraz po pierwszym dniu wiosny zaczynam naprawdę odczuwać mój odmienny stan... :)

środa, 21 marca 2012

Pierwsze!

Dziś pierwszy dzień wiosny :) A ja rano sobie leżę jeszcze w łóżku... i tak jak wczoraj właściwie przez cały dzień tak i dziś czuję takie bulgotanie. Niby to jelita niby nie jelita... Aż tu zdałam sobie sprawę, że coś w moim brzuchu zdecydowanie KOPIE!!!! i to tak, że czuć ręką na brzuchu :))) Biorę, więc rękę M., i kładę na mój brzuch I ON TEŻ CZUJE!!! :):)
Bąbel chyba wreszcie na poważnie dał o sobie znać. :) Ja dalej jak w amoku :) Trudno mi w to wszystko uwierzyć, bo coś tam w środku się codziennie zmienia - pewne odczucia są coraz intensywniejsze, ale tak czując je cały czas - człowiek powoli się do nich przyzwyczaja i trudno dostrzec różnicę - że kiedyś tyle w tym brzuchu się nie działo!

Także chyba większość tych bulgotek sprawia już Bąbel, ale te kopnięcia były nieziemskie - może Małe z rana układało się do snu. Teraz będę chodzić, działać, już nawet gdyby się tak ruszał pewnie bym nie odczuła - ale może wieczorem znowu będzie kopał tymi swoimi malutkimi nóżkami? :)

Teraz wprost nie chce mi się wierzyć w to, co czułam, a to się przecież działo! :) Chyba tak prawdziwie serio poczułam, że ktoś we mnie mieszka... Że to nie film, nie bajki...

wtorek, 20 marca 2012

Z przeziębieniem w tle.

Niby tak rzadko choruję, łapię te wszystkie wirusy. Ale właśnie się jeden przyplątał! Duszący kaszel i całkowicie zatkany nos. Niby tylko tyle, ale ciężko z tym egzystować! A więc tydzień zwolnienia!!! Weekend był najgorszy, poniedziałek też ciężki... Dziś już chociaż kaszel nie tak straszny. To dobrze bo bąbel podskakiwał tam pewnie jak oszalały, przy każdym ruchu brzucha! Smakowitości jakie maluch ostatnio połyka, to sok malinowy, mleko  z miodem, czosnek, cebula.. mniam mniam :):) A wszystko to wprost do łóżeczka mamusi przynosi tatuś! :)

Remont łazienki na ukończeniu... Chociaż wszystko co właściwie jest już prawie - ciągnie się najdłużej. Tak i my - niby widzimy efekty, niby chcielibyśmy wziąć mopa do ręki i szmatę - to jeszcze nie możemy - bo jeszcze to kończą, jeszcze tamto...

No a ja już dość niecierpliwe czekam na pierwsze ruchy bąblińskiego.. Mówię do niego, grzecznie proszę... A ono? Chyba nadal cieszy się wielością miejsca w moim brzuchu. Bo wcale nie chce dać o sobie znać! Niby jeszcze spokojnie... Jeszcze ma czas na pukanie w brzuszek... Ale ja znowu mam jakieś dziwne akcje i myślę jak tam  z nim jest. Czy aby wszystko ok?
Zamartwiam się... A widzę, że powód zawsze mam... :(  Tydzień temu na wizycie u lekarza skarżyłam się, że nie przytyłam ani kilograma! Lekarz uspokajał, że teraz już będzie mi przybywać... No ciekawe... :P

Oj ja głupiuka. Zamiast cieszyć się, że bąbel dba o moją figurę, to ja martwię się, że ani nie mogę się nim chwalić, ani być spokojna, że po prostu rośnie jak na drożdżach. W końcu już ponoć waży 150g i ma 13 cm!

A tak w ogóle skończyliśmy 17 tydzień :)

poniedziałek, 12 marca 2012

Nie widać.

A właśnie, że widać, ja już widzę! A tu już parę razy uslyszałam; "e... jeszcze nie widać..."
A ja już bym się tak chciała chwalić, bo wydaje mi się, że już jest czym! :-) No chociaż w pracy jakieś 1,5 tyg. temu zauważyły, że bąbel juz wystaje :D
A ja.. Ciągle oglądam się w lustrze, staję na wadze... I może brzuch zauważam, ale waga ciągle stoi! W czwartek wizyta u gina, to mu powiem... że jeszcze nie tyję!

Ogólnie... pokazuję brzuszek jak tylko mogę, bo to bąbel, to nie tłuszczyk!!! :P

poniedziałek, 5 marca 2012

Wariatka.

Trwa sobie 4 miesiąc :) Czuję sie doskonale. I oczywiście az mi dziwnei, ze czuję się tak dobrze. Od razu watpliwości. Czy aby wszystko na pewno dobrze?

A co przede wszystkim? Oczekuję brzucha i kilogramów. Wczoraj stanęłam na wadze i dalej nic! Nic nie przytyłam! I może faktycznie nie wszystkie mamy już nabierają wagi, a szczególnie jak ja, trochę niepotrzebnych kilogramów miałam. No i znowu nie obżeram się jak świnka... Więc może to wszystko ma znaczenie? Oby!

Chociaż wczoraj u rodziców pierwszy raz poczułam, że obiad, który jadłam normalnie mi nie wystarczył! I brałam dokładkę! I wcale się nie przejadłam :P

Latam też oczywiście jak głupia do lustra i patrzę na brzuch. Urósł coś już? Widać go? Widzą go inni?  Bo ja chcę być dumna z mojej ciąży!
A przecież jeszcze nanoszę się brzucha i będę miała go dość...  Ojs... jaka ja niecierpliwa...

No i  wogóle w tamtym tygodniu zaczął się remont naszej łazienki. Ma potrwać ze 3 tygodnie... Chodzimy się myć do babci i tęsknimy za naszą łazienką... :-)

A rok 2012 to narodziny 3 Maluchów: mój, Celiny i Kamili!!!! Ale będzie sie działo!!!!!!

poniedziałek, 27 lutego 2012

Spokój.

Życie płynie :) Bąbelek rośnie. Mija I trymestr :) Powoli zaczynam moim najblizszym znajomym obwieszczać tą wspaniałą dla mnie wiadomość :) Wszyscy cieszą się razem ze mną i to jest cudowne!

Na razie wszystko jest w jak najlepszym porządku. Tylko każdemu życzyć takiego przebiegu ciąży.  macica powoli zaczyna wypychać się do góry i do przodu - a więc trochę zaczyna widac brzuszek! Chociaż jak sie tak codziennie na siebie patrzy, to trudno zauwazyć różnicę :D Muszę kupic metr krawiecki i zacząć się mierzyć. Bo waga jeszcze póki co stoi w miejscu!

Teraz bedzie wyczekiwanie na pierwsze ruchy maleństwa, kiedy będzie już namacalnie dawać znać, że ono tam jest :) teraz wciąż patrzę na zdjęcie USG 3D, na tapecie w komórce, choć bąbel na pewno już się zmienił i urósł. Na zdjęciu jest taki słodki!!! :)

Niech malusze teraz przybiera na wadze i rośnie. Chroniony pod moim sercem. Kochany przez swoich rodziców...

czwartek, 16 lutego 2012

Jest!!!!!!!!!!!!!!!

Widziałam Cię wczoraj!!! Jestem przeszczęśliwa! :):) Dostałam Twoje zdjęcie nawet w 3D ;-)

Nie mogę się na Ciebie napatrzeć...

poniedziałek, 13 lutego 2012

Do bąbla...

Bąbelku... tak trudno mi do Ciebie mowić, wierzyć w Ciebie... Bo nie widzę Ciebie, nie czuję.... Nie wiem czemu tak mi trudno uwierzyć w Twoje istnienie... Nie wiem czemu krępują mnie pytania o ciążę, mówienie innych, że muszę o Ciebie dbać... Boję się, że pójdę na USG a tam... Ciebie nie będzie?? Czy możliwe, żeby tylko mi się wydawało?? Wydawało mi się, że jesteś??

Już w środę mam nadzieję wszystko się wyjaśni. Zobaczę Ciebie, twoje rączki, nóżki i jak się ruszasz po moim brzuszku. I jak bije Ci serduszko!!! :) Już sie nikomu nie będę bała powiedzieć o Tobie!!! Bo będę widzieć, że tam jesteś!!! Staram się Cię kochać, bo bardzo Ciebie pragnęłam, staram się Ciebie kochać - jak tylko można kochać kogoś, kogo się nigdy nie widziało ani nie czuło.

Modlę się o Twoje zdrowie i opiekę Maryi, bo nie wiem czy ja teraz potrafię dobrze się Tobą opiekować...

Wybacz mi moją niepewność, ale to wszystko dlatego, że niemożliwe stało się możliwe i naprawdę czasem trudno uwierzyć w cuda... Chce się ich dotknąć...

Z perspektywy czasu, staranie się o Ciebie przez rok z kawałkiem, to wcale nie jest dużo, ale ja przecież już powoli przyzwyczajałam się do myśli, że to się nigdy nie uda.

Bąbelku... jesteś największym cudem w naszym życiu! Bo jestes tam, prawda? Cały i zdrowy!!!!

Jeszcze tylko 2 dni... i nam pomachasz ;-)

niedziela, 12 lutego 2012

Ambiwalencja uczuć.

Dzisiejszy dzień chyba trudno zaliczyć do tych optymistycznych. Rano może jeszcze było we mnie więcej złości i żalu... Teraz jakoś się uspokoiłam...

Ale ogólnie dziś jakoś tak mało siebie lubię... Mało się sobie podobam... Czuję się brzydka i nie widzę jakoś jak to zmienić - nie mam siły na zmiany...

A jeszcze poranna scena z Mężem... (Nazywajmy go M. Będzie łatwiej) Otóż trzeba przyznać, że moje libido w ciąży spadło do 0! A myślałam, że będzie jednak odwrotnie... Nie wiem, sex nie istnieje teraz w moich myślach. Nie tęsknię po prostu za taką bliskością... Ale nie potrafię przejść na tym do porządku dziennego. Martwi mnie to, że nie myślę, że tego nie potrzebuję, że nie potrafię dać tego M. I choć on z jednej strony nigdy tego ode mnie nie wymagał, nie wymuszał, to z jednej strony jest to plusem... Z drugiej... jakoś nie bardzo chce o tym rozmawiać :/ Przyjmuje, że ja TAKA jestem i nie chce brać na siłę. A ja? Nie umiem na siłę dawać :( Trudno mi inicjować, bo wtedy tak się na tym skupiam, że w ogóle trudno samemu czerpać... A już teraz w ciąży... Inicjowanie w ogóle odpada!!! A on mnie..... nie zaczepia....
I było od początku ciąży dosłownie kilka naszych bliskich spotkań - jedne były dla mnie piękne - w sensie, że nie sądziłam, że aż takie coś odczuje, inne po prostu były bliskością z M. I nigdy nie wiadomo jak będzie..
A dziś.. M. zaczął się do mnie przytulać, chciał ze mną być... I nagle... zakończył... Przerwał.. Nic nie mówiąc!
Potem stwierdził, że nie wie dlaczego... A ja poczułam się jeszcze gorzej niż gdy nic nie ma. Nie wiem, co się stało, co zrobiłam... :(

wtorek, 7 lutego 2012

Bąbel

Nasze Maleństwo ma już dobre kilka centymetrów! Dlatego oficjalnie nazywamy go bąblem :)

USG już właściwie za tydzień, a ja juz strasznie nie moge sie doczekac, gdy go zobaczę.... Jego buźkę, usłyszę serduszko i kiedy lekarz powie, że wszystko w porządku! Nie wiem dlaczego, ale bardzo się boję :( Zastanawiam się czy on tam w ogole jest?

Ale... chyba jest!
Bąbel przecież strasznie jest głodny kolo 22.00 i w weekend koło 8.00 rano (bo przecież w tygodniu dawno jest juz po śniadaniu!). Przypomina też o sobie, gdy robi mi się niedobrze - a z pewnością nie jest to tylko poranek, tylko każda pora dnia i o dziwo - czesto gdy wychodze na świeże powietrze! No... a po piersiach patrząc - zdecydowanie przygotowuja się do produkowania mleka dla urodzonego juz bąbla :) No i muszę przyznać, że ostatnio domek bąbla - czyli moja macica ostro naciska na pęcherz, bo siusiam jak oszalała. Aż mi się znudził widok toalety!

Przytyć? Nie przytyłam wcale. Ale to chyba jeszcze nie tragedia... Zobaczymy co będzie dalej. Mam nadzieję, że Bąblicho jest odporne na te zdarzające się w pracy stresy... Staram się go chronić, ale czy robię to dobrze? Wystarczająco?

Już właściwie neidługo kończy się I trymestr. Jupi!!! :) W jednych poradnikach piszą, że za 2 tyg w innych, ze za tydzień...

W każdym bądź razie dziś zaczęłam 12 tydz ciąży!

wtorek, 24 stycznia 2012

Puk puk! Jest tam kto?

Ostatnio czytałam, że nasze Maleństwo jest wielkości truskawki i waży tyle, co pudełko zapałek... Kurcze straszny z niego jeszcze MALUSZEK!
A ja każdego dnia borykam się z myślami, że tak trudno nadal mi uwierzyć w jego istnienie... Nie czuję go jeszcze przecież, nie słyszę, nie widzę... Ciągle jestem jak w bajce, którą czytam czy oglądam w TV... I tak naprawdę pytania jak się czuję, jak Małe, denerwują mnie, bo ja poza mdłościami i bólem piersi, no i czasem gdzieś bólem w brzuchu nic nie czuje!
Moja niecierpliwość jest okropna :( Sama siebie pytam czy jak już wreszcie będę miała USG, to trochę się uspokoję i sama uwierzę... Obliczyłam sobie, że na USG najlepiej zapisać się 15 lutego, w piątek idę się zapisać. To będzie akurat przed wizytą, a i na pewno między 11 a 13  tyg ciąży. Bo przecież mam wątpliwości od kiedy je liczyć? Od ostatniej miesiączki czy od zapłodnienia. I choć prawie jestem pewna, że od ostatniej miesiączki, to na ostatniej wizycie lekarz mnie trochę zamotał, mówiąc, że jestem w 7. tyg. Bo policzył od zapłodnienia i mam wrażenie, że sam nie był tego świadomy, że tak uczynił... A ja mam tylko dodatkową zagwozdkę :P:P:P

***

Ja.. niecierpliwa mama... przytulam Cię mój Maluszku.... Rośnij sobie zdrowo i spokojnie... Masz tam, gdzie jesteś wszystko, co Ci potrzeba, prawda? Uśmiecham się do Ciebie i już bardzo Cię kocham!

czwartek, 19 stycznia 2012

Karta ciąży już jest!

Ta miłość naprawdę się spełnia!!! To naprawdę się dzieje!!! :) W naszym małżeństwie pojawił się ktoś trzeci, choć jest jeszcze taki malutki... To jego 7 tydzień! Jak ja wytrzymam 38 tygodni? Na pewno aż za bardzo się martwię czy aby wszystko OK... Czy boje mu serduszko czy zdrowo rośnie... A tu lekarz powiedział, że USG między 11 a 13 tygodniem. Ojeju!!!

To dziś była ta pierwsza wizyta u lekarza, który będzie tą moją ciążę prowadził. Dla mnie to takie wyjątkowe przeżycie, coś fascynującego, na co przecież tyle czekaliśmy!!! A było tak... Tak bardzo zwyczajnie... Spytał najpierw, kiedy była ostatnia miesiączka. Mówię, że 22 listopada. Czyli ciąża - stwierdził. Dla niego.... kolejna. Przede mnie i za mną przecież też czekały dziewczyny w ciąży...

No ale nic :) Karta ciąży została założona, mam przyjść za miesiąc - z badaniami - może w między czasie nastąpi ten 11 tydz i zrobię USG!!! I w pracy mam nadzieję, że też nie będą mnie bardzo stresować, bo akurat w tym tygodniu było różnie...  I już miałam pewne obawy... Mam nadzieję, że jednak Maluszek będzie silny i wszystko jakoś razem przetrwamy!!!!

Jak objawy? Piersi czuć :) Mdłości - raczej chwilowe rano, ale wczoraj to trzymały mnie cały dzień, do WC chyba jakoś strasznie często nie biegam.... Zachcianki? Chyba też jeszcze nie, choć dziś po lekarzu wcisnęłam Twixa, a teraz zjadłam 5 małych ptysiów :D A słodyczy ostatnio właściwie nie jadłam....

No... to teraz idę robić obiad dla mężusia - choć raz może wróci po pracy a obiad będzie na stole ;-) trzeba jakoś wykorzystać sensownie wolny dzień :P:P

piątek, 13 stycznia 2012

Dla Kruszynki...

"Ja jako pierwsza pod sercem Cię noszę, ja o Twe zdrowie najgoręcej proszę.
Jestem przy Tobie od pierwszego grama.
Tyś mój świat cały, a Ja... Twoja mam
a..."

wtorek, 10 stycznia 2012

Pierwsza kolęda Maleństwa.

Wczoraj przyszedł do nas ksiądz po kolędzie. Gadka szmatka Antoniego Władka; a co tam u Państwa, a czy praca jest, a ile lat po ślubie... No i jak wyszło, że to już ponad dwa lata, to zaczął dyskretnie pytać wiadomo - o dzidziusia. Mąż nie chciał chyba mu sie przyznać, ale ja od razu wypaliłam, że no wlaśnie nam sie udało, po trochę trwających staraniach. Ksiądz jakoś tak się ucieszył bardzo i od razu wyjął obrazeczek, mówiąc, że to spejalnie dla naszego dziecka, BO ONO JUŻ JEST!!! :)
Tak więc oprócz obrazka dla nas, dostaliśmy drugi - z małym Jezusem, z napisem z tyłu: "Pierwsza kolęda" i tam dalej data i podpis księdza.

Jakos tak mi się ciepło zrobiło na sercu :) Może naprawdę wszystko będzie dobrze? Oby!

Dziś powiedziałam też w pracy i Pani kierownik i dziewczynom. Wszystkie się cieszyły, gratulowały. :)

Oj... Mam nadzieję, że wszystko dobrze się potoczy, ja na razie czuję się bardzo dobrze; lekkie pobolewania brzucha, które częściej mnie niestety martwią no i rano lekkie - bardzo lekkie nudności. A w czwartek prawdopodobnie wizyta u lekarza, tego który chcę, by prowadził moją ciążę. To już 8. tydzień. Więc zleci wszystkie badania i pewnie usg... 

A ja chyba tak naprawdę  uświadomię sobie Dzieciątko, jak usłysze bicie jego maleńskiego serduszka. I modlę się o to, żebym usłyszała! :)