czwartek, 5 lipca 2012

Uuuuuuupał!!!

Nadeszły naprawdę upalne dni. Codziennie ponad 30 stopni. A więc od rana pozamykane okna i włączony wiatrak. Jak we Włoszech, dopiero naprawdę po 21.00 można jakoś egzystować. A ja dziś miałam gotować fasolkę po bretońsku... Oj oj oj i jakoś muszę to zrobić!

I dziś w taki upał od 9.00 do 15.00 nie było nas w domu. Może nie było to najmądrzejsze, ale tak wyszło :P
Najpierw rano badania do endokrynologa, potem trochę u mamy, a potem z siostrą i szwagrem pojechaliśmy do sklepu z dziecięcymi rzeczami. Oni kupili przewijak, kocyk i coś tam może jeszcze... My - ceratki do łóżeczka...  Zawsze coś! :)

Wczoraj natomiast prawie złożyliśmy wózek po praniu. Prawie - bo chyba będzie go trzeba jeszcze raz rozkręcać, bo parę śrubek zostało :P:P Ech, a nasz dzidziuś musi bezpiecznie jeździć! No właśnie. Bezpiecznie. Ja ciągle mam obawy co do fotelika. Bo ten co mamy - umówmy się na tą chwilę wart jest może 20-30 zł... W testach zderzeniowych nie brał udziału, i ponoć gdyby coś się stało, to z dzidziusia została by mokra plama :( Tak więc ja - zamiast coraz bardziej - jestem coraz mniej do tego naszego przekonana - M. jednak nie bardzo chce inwestować w coś lepszego... Ech :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz