niedziela, 12 lutego 2012

Ambiwalencja uczuć.

Dzisiejszy dzień chyba trudno zaliczyć do tych optymistycznych. Rano może jeszcze było we mnie więcej złości i żalu... Teraz jakoś się uspokoiłam...

Ale ogólnie dziś jakoś tak mało siebie lubię... Mało się sobie podobam... Czuję się brzydka i nie widzę jakoś jak to zmienić - nie mam siły na zmiany...

A jeszcze poranna scena z Mężem... (Nazywajmy go M. Będzie łatwiej) Otóż trzeba przyznać, że moje libido w ciąży spadło do 0! A myślałam, że będzie jednak odwrotnie... Nie wiem, sex nie istnieje teraz w moich myślach. Nie tęsknię po prostu za taką bliskością... Ale nie potrafię przejść na tym do porządku dziennego. Martwi mnie to, że nie myślę, że tego nie potrzebuję, że nie potrafię dać tego M. I choć on z jednej strony nigdy tego ode mnie nie wymagał, nie wymuszał, to z jednej strony jest to plusem... Z drugiej... jakoś nie bardzo chce o tym rozmawiać :/ Przyjmuje, że ja TAKA jestem i nie chce brać na siłę. A ja? Nie umiem na siłę dawać :( Trudno mi inicjować, bo wtedy tak się na tym skupiam, że w ogóle trudno samemu czerpać... A już teraz w ciąży... Inicjowanie w ogóle odpada!!! A on mnie..... nie zaczepia....
I było od początku ciąży dosłownie kilka naszych bliskich spotkań - jedne były dla mnie piękne - w sensie, że nie sądziłam, że aż takie coś odczuje, inne po prostu były bliskością z M. I nigdy nie wiadomo jak będzie..
A dziś.. M. zaczął się do mnie przytulać, chciał ze mną być... I nagle... zakończył... Przerwał.. Nic nie mówiąc!
Potem stwierdził, że nie wie dlaczego... A ja poczułam się jeszcze gorzej niż gdy nic nie ma. Nie wiem, co się stało, co zrobiłam... :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz