Dziś zaczynamy 39. tydzień. A ja jakoś z tego wszystkiego nadal nawet za bardzo nie cieszę się, że już bliżej jak dalej.... Matki przecież tak bardzo nie mogą się doczekać, kiedy zobaczą wreszcie swoje Maleństwo... A ja? Cieszę się, że ono żyje, że siedzi sobie w brzuszku, że jest tam szczęśliwe....
I tak się sama zastanawiam dlaczego tak jest? I odpowiedź szybko przychodzi na myśl.... Ten strach przed szpitalem - nie przed samym porodem czy bólem, ale przed szpitalem, lekarzami.... Tym, że będę musiała tam trochę spędzić....
A po drugie? Urodzenie Malucha siostry - te narodziny miały być dla mnie nauką, a stały się w dużej części przerażeniem - że początki wcale nie są łatwe.... Już teraz na szczęście Malutka potrafi być taka fajowa i spokojna :) I na taką super się patrzy ;-)
Zastanawiam się też nad tymi pierwszymi dniami w domu.... Nad organizacją życia, posiłków, opanowania naszego Bąbla i jego potrzeb. Jak jeździmy do mamy - widzę ten spokój siostry, która zawsze może o coś dopytać mamy, która już to przeszła x3. A poza tym... Mama dba o posiłki, dietę.... A to mega wielkie ułatwienie... Siostra może zająć się ogarnianiem córki!
I tego też się boję.... jak to wszystko będzie... Mama 28 sierpnia idzie do szpitala na drugą chemię... Może jej nie być gdy będę rodzić, gdy wyjdę ze szpitala.... A jakoś będzie sobie trzeba radzić... I bardzo boję się tej bezradności, nieporadności i miliona znaków zapytania........
Naprawdę - sama się sobie dziwię, że tak reaguję na końcówkę tej ciąży. Ale co? Co zrobić? Nad uczuciami się ponoć nie panuje... Modlę się o pokój w sercu i o siły w przejściu tego wszystkiego. Z dnia na dzień dociera też do mnie, że bardzo zmieni się nasze życie, wiele rzeczy nie da się już robić. Wiele rzeczy zmieni swój bieg.....
Czasem myślę, że nadal nie dorośliśmy do roli rodziców - że będziemy jak dzieci we mgle, że nam się nie będzie czegoś chciało, że o czymś zapomnimy, zaniedbamy :/ Że nas po prostu to wszystko przerośnie......
Ale nic :) Jest też czas, kiedy podchodzę do tego ze spokojem ;-) W nocy mam wrażenie, że miałam taki bolesny skurcz i jakaś taka byłam pełna spokoju myśląc, że może jutro będę jechać do szpitala rodzić. Wiec może jak właściwa pora nadejdzie wszystko się we mnie zmieni? Brzuch już mi się chyba obniżył... :) Bo że Bąbel coraz cięższy to nie mam wątpliwości już naprawdę ledwo chodzę, choć mój brzuch wygląda na 6 miesiąc!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz