Niby tak rzadko choruję, łapię te wszystkie wirusy. Ale właśnie się jeden przyplątał! Duszący kaszel i całkowicie zatkany nos. Niby tylko tyle, ale ciężko z tym egzystować! A więc tydzień zwolnienia!!! Weekend był najgorszy, poniedziałek też ciężki... Dziś już chociaż kaszel nie tak straszny. To dobrze bo bąbel podskakiwał tam pewnie jak oszalały, przy każdym ruchu brzucha! Smakowitości jakie maluch ostatnio połyka, to sok malinowy, mleko z miodem, czosnek, cebula.. mniam mniam :):) A wszystko to wprost do łóżeczka mamusi przynosi tatuś! :)
Remont łazienki na ukończeniu... Chociaż wszystko co właściwie jest już prawie - ciągnie się najdłużej. Tak i my - niby widzimy efekty, niby chcielibyśmy wziąć mopa do ręki i szmatę - to jeszcze nie możemy - bo jeszcze to kończą, jeszcze tamto...
No a ja już dość niecierpliwe czekam na pierwsze ruchy bąblińskiego.. Mówię do niego, grzecznie proszę... A ono? Chyba nadal cieszy się wielością miejsca w moim brzuchu. Bo wcale nie chce dać o sobie znać! Niby jeszcze spokojnie... Jeszcze ma czas na pukanie w brzuszek... Ale ja znowu mam jakieś dziwne akcje i myślę jak tam z nim jest. Czy aby wszystko ok?
Zamartwiam się... A widzę, że powód zawsze mam... :( Tydzień temu na wizycie u lekarza skarżyłam się, że nie przytyłam ani kilograma! Lekarz uspokajał, że teraz już będzie mi przybywać... No ciekawe... :P
Oj ja głupiuka. Zamiast cieszyć się, że bąbel dba o moją figurę, to ja martwię się, że ani nie mogę się nim chwalić, ani być spokojna, że po prostu rośnie jak na drożdżach. W końcu już ponoć waży 150g i ma 13 cm!
A tak w ogóle skończyliśmy 17 tydzień :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz