wtorek, 3 września 2013

Koniec.

Wrzesień. Na FB, to wczoraj każdy pisał, że dziecko do przedszkola posłał, do żłobka albo do szkoły. Ja posłałam M. :) I znowu poczułam się trochę jak rok temu. Z czasu gdy był ciągle, nagle go zabrakło. Wtedy byłam z takim Maleństwem, pamiętam odliczaliśmy chwile jak nie płakało i byliśmy dumni z każdej kolejnej minuty spokoju.... Pamiętam też, że jak wracał ze szkoły, to często zabierał Młodą na górę, do wujka - jak nie spała- bym miała te chwile spokoju... I jak cieszyłam się gdy wracał i mówił, że praktycznie wcale nie płakała. Gorzej, gdy zaraz wracał z płaczącą i rozdrażnioną :/ I czasem się zastanawiam czemu tak było, jak była Malutka. Co jej było?

Ale minął rok. My znowu zostałyśmy same. Ale jest już zupełnie inaczej. Może nadal mam troszkę związane ręce. Ale nosić jej nie muszę, tylko ona ciągnie się za mną jak rzep :) Rozwala zabawki, a potem się o nie potyka :P:P A ja abym była blisko. Wczoraj sobie z nią w jednej szafce posprzątałam, dziś drugą uporządkowałam. Ważne by ją czymś nowym zająć. Np. szufladą pełną reklamówek i prezentowych torebek.

I jak wczoraj M. posmutniał i spytałam "czemu?", powiedział, "bo dziś to się praktycznie Ty cały dzień nią zajmowałaś".

Ale ja naprawdę nie byłam tym zmęczona. Bo jest już inaczej. Jest nowa jakość macierzyństwa :-)
I choć dalej tęsknię jak M. wróci z pracy, nie mam w oczach błagalnego tonu :)

A za miesiąc będzie kolejny koniec.... Koniec mojego wychowawczego... Wracam do pracy... I szczerze zaczynam się bać. Jak my niezorganizowani się zorganizujemy. A musimy!!! Obiad trzeba ugotować dzień wcześniej. W ogóle wymyślić i zakupy zrobić. Bo to M. teraz sam więcej będzie z nią spędzał czasu niż ja. Do tej pory jakoś to było... A teraz będzie nowy rodzaj rodzicielstwa. Pracujących rodziców.

Póki co. Te parę godzin, co M. będzie w pracy (bo to tylko ja zapierniczam 8h) Małą ma zajmować się moja siostra, która ma takiego samego Bąbla. Jak już będzie jednak wymiękać będzie szukać kogoś znajomego znajomych do opieki. Żadnych agencji i żłobków. I oby się udało bez tego.

Tak więc końce i początki Nowego.... Oj... chyba szybko będę chciała drugiego dzidka jak wrócę do pracy...... :)


P.S. Ta z żebra :) właśnie oglądam płytę ze swojego wesela. Ależ ja byłam piękna i młoda :)))))

4 komentarze:

  1. Będzie dobrze trzeba w to wierzyć

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz nauczyciela w domu i jeszcze przez okno nie wyleciałaś za "tylko ja zapierniczam po 8 godzin"? :D

    Ooooo a ja już kilka dni swojej płyty nie oglądałam! Muszę nadrobić wieczorem. :D Prawda, że to tak zawsze nastraja inaczej do męża i do życia w ogóle? Fochy jakieś przechodzą i takie tam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze zawsze mi odpowiada: "trzeba się było uczyć", a po drugie to zawsze wylicza mi ile ma tych dodatkowych zajęć, spraw poza lekcjami (18x45min - cały etat!). Ale umówmy się :) Jak byłam w domu to cieszyłam się, że wraca po pracy przed 12.00 :D Najgorsze i tak są wakacje jak mam tylko 2 tyg urlopu. Ale odkąd mamy dziecko już chyba nie będzie się zbytnio nudził prawda? :)

      A co do filmu masz całkowitą rację!!! Ojej jaka mnie fala czułości i miłości ogarnęła :) jak patrzyłam na nas takich uśmiechniętych, radosnych i zakochanych :D Przed którymi tyle jeszcze się miało wydarzyć..... :)

      Usuń