środa, 28 sierpnia 2013

Czego nauczyły mnie 1. urodziny mojej córki...

Urodziny się odbyły.. Wyglądały nawet dość hucznie... Nawet M. był :)

I tak się po nich zaczęłam zastanawiać... czemu zrobiłam z tej całej sytuacji taki horror?

Ogólnie, to jestem chyba dość słaba psychicznie, jak coś nie idzie po mojej myśli to się załamuję.. I niech wszyscy naokoło mnie żałują :/ Ale nagle okazało się, że mam wspaniałą rodzinę i mimo, że uważają, że nie zrobili nic wielkiego, to sprawili, że urodziny się odbyły i wszyscy świętowaliśmy... Miało być zupełnie inaczej. Owszem. Miałam cały trud przygotowań wziąć na swoje barki razem z M. Chciałam poszukać pysznego przepisu na tort i zrobić go sama, przygotować jakieś przekąski... A wyszło tak, że w sobotę - owszem robiłam tort, ale jakiś najprostszy, co go mama miała w głowie - masło ucierane z budyniem (to baza masy), mi strasznie nie smakował, ale co poniektórzy brali dokładkę, więc był zjadliwy (co kto lubi :P). Przyjechała siostra z mężem, druga siostra z rodzicami, ścinali trawę na ogródku, zajmowali się Zuz. Więc mogłam robić tort... Ciocia zrobiła zakupy, zajęła się mięskiem na grilla, siostra wymyśliła deser... Także nie narobiłam się w ogóle. Z powodu mojego stanu emocjonalnego nie przejmowałam się niczym; czy aby wszystko posprzątane, czy wszystko kupione. Było jak było i było co było. Ja do ostatniej sekundy czekałam czy przyjedzie M.

A mogłam przecież się wziąć w garść, a nie biadolić nad sobą, zrobić to dla Poziomki i nie wymyślać najgorsze scenariusze, tylko wierzyć bardzo mocno, że tatuś przyjedzie do swojej córeczki!!! Trzeba chyba bardziej brać życie za rogi... Bo to nie pierwsza i nie ostatnia taka zaskakująca sytuacja... A mam przecież na kogo liczyć...

Bo nawet plakat był, że Zuzia ma już 1. roczek i mnóstwo balonów :)

2 komentarze:

  1. Cieszę się, że wszystko się udało!
    Moc uścisków dla Ciebie, M., i Poziomeczki :)

    OdpowiedzUsuń