Ktoś powiedział: "Jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, to zaplanuj sobie życie.", Pozioma chyba podsłuchała i ma dobry ubaw jak chcę/chcemy coś sobie zaplanować.... I nie ma co tu mówić o dalekosiężnych planach... Mówię o najbliższym dniu, godzinie... To jest właśnie to, co wywróciło moje życie do góry nogami, to, czego nie potrafię do końca pojąć, że to nie ja decyduję. Tylko ona.
Bo można planować sielski czas po powrocie do domu - szczególnie, gdy widzi się prze-szczęśliwą córkę, która ujrzała własny dom, własne zabawki... (a można by mówić; co takie małe rozumie? co mu za różnica czy jest tam czy tu? jest. kolosalna!) I nagle okazuje się, że w nocy dostaje gorączki i ma ja przez kolejny dzień i kolejną noc i choć zbijana lekiem, to nie sprawia, że humor Zuz należy do najlepszych... Można zaplanować sobie trochę wolnego czasu - ot choćby po to, żeby napisać post, podczytać innych, ale ona nie chce w takich chwilach, ani do M. ani do kogo innego... Można również planować dawkę wieczornej miłości dla męża - bo ona przecież praktycznie w dzień nie spała, to padnie jak mucha - ale okazuje się, że daje popalić i wieczorem, a potem to ja dostaje mega nerwa, który w połączeniu ze zmęczeniem sprawia, że mówię "dobranoc", odwracam się tyłem i śpię... Więc może chociaż noc? Przespana. Kiedyś ona wreszcie musi odpocząć, po tych gorączkach, po niespaniu w dzień! Gdzie tam... Budzimy się o 3.30 i płaczemy (prawie razem) do przed 5.00. Co prawda w tym aspekcie trochę pomogłam ja. Jako, że już praktycznie w nocy nie ssie. nie chciałam powracać do złego schematu i usypiałam bez.. Ale już nieraz tak było i rzadko są takie akcje jak dziś w nocy!
Tak więc można planować z nią wiele rzeczy. Ze ładnie zje posiłek i będzie parę godzin spokoju, i wtedy przychodzi taki dzień że zamartwiasz się co jej dać, bo tego i tamtego nie chce... Można planować czas, bo przecież zaraz pójdzie na drzemkę. A ona śpi wtedy 15 min. nawet wyjazd do sklepu nie wyszedł wczoraj taki jaki miał wyjść... Bo plan był, że zaśnie w samochodzie i nie będzie potem marudna...
Plany.. Na jak długo muszę o nich zapomnieć?
P.S. Dopiero teraz odsypia te ostatnie dni. Dochodzi 10.00 a ona dalej śpi. Po nocnej akcji obudziła się przed 8.00. Zjadła mleka od mami. I dalej śpi. jakieś pół godziny temu znowu się przebudziła, ale znów padła buzią na pościel i wciąż śpi... To może ja pójdę przygotowywać śniadanie.... A pokomentuje, kiedy indziej, ale nie wiem kiedy.....
O. Wstała. :) Jednak śniadanie with córka.
Czasem to to już jest
OdpowiedzUsuńMam dużo kontaktu z małymi dziećmi na co dzień i rzeczywiście - plany można sobie wsadzić w... kieszeń. :) I chociaż wiem, jakie to męczące i wkurzające, że jesteś zależna od takiego małego człowieka, to jednak jest w tym pewien urok, bo ostatecznie, to ten mały człowiek jest uzależniony od Ciebie. Jedyna w swoim rodzaju zależność - miłość między matką i dzieckiem. Na to ja muszę jeszcze swoje odczekać... Pozostaje mi na razie utknięcie na etapie wkurzania się i ćwiczenia cierpliwości, by cudzemu dziecku przez chwilę tę matczyną troskliwą opiekę w pewien sposób "zastąpić". :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie... Jak miałam możliwość przebywania z małymi dziećmi, to zawsze ogarniała mnie tęsknota za tym małym skarbem, które będzie chciało tylko do moich ramion. I ukojenie też znajdzie tylko w nich...
OdpowiedzUsuńA teraz, gdy tak mam czasem mam zwyczajnie dość. Bo przychodzą takie chwile, gdy mi sił bark, a nikt inny jej nie odpowiada..
Życie :)
Mała... Rewolucja ;)
OdpowiedzUsuńNiestety jak czytam takie wpisy i słucham mam to mi się odechciewa dzieci :( Naprawdę jest aż tak źle? Ja tak lubię spędzać czas z Pan Poślubionym..leniwie leżeć w łóżku..spać do 10... przeraża mnie ciągły płacz i gorączki..
OdpowiedzUsuńPowiem tak. My też tacy jesteśmy (byliśmy?). Kiedyś w nd dzwony kościoła który jest blisko - o 8.30 wybijały nas z głębokiego snu i bardzo denerwowały... teraz... już daaaaawno nie śpimy o tej porze :) życie :)
OdpowiedzUsuńi my właśnie na początku nie byliśmy gotowi na to wszystko. Wysypialiśmy się, wydurnialiśmy, wyjeżdżaliśmy i wymyślaliśmy głupoty. Aż przyszedł taki dzień, kiedy dorośliśmy do rodzicielstwa. Stwierdziliśmy, że od długiego spania w weekendy i totalnej wolności wolimy z kimś dzielić życie...
Bo nie oszukujmy się, o pewnych rzeczach trzeba będzie na jakiś czas zapomnieć :)
Nie ominie się też chorób i chwilowych niedogodności. Ale to jest kropla w morzu :) Narzekam przez chwile, a przez resztę dnia przeogromnie się cieszę :)
No i dzieci ciągle nie płaczą, choć moje w maleńkości na pewno wystawało ponad normę ;-)
Rozumiem :) wniosek jest jeden my chyba jeszcze do rodzicielstwa nie dorośliśmy, ale jeśli by nam się to trafiło przyjmiemy to na klatę z radością ;)
Usuń