sobota, 27 lipca 2013

Ale... alergia....

Ostatnimi dniami chodzę trochę podłamana.. Za chwilę patrzę na moją cudowną córeczkę, która właśnie huśta się na domowej huśtawce, trochę patrzy jak krzątamy się z M. po kuchni przygotowując obiad, a trochę już jest w krainie snów (wygląda bosko będąc taką spokojną) i łzy radości napływają mi wtedy do oczu, przepełnia mnie w sercu ogromne ciepło...

Ale... za chwilę przypomina mi się smutek... Może to i nic strasznego, ale mnie trochę przeraża, bo ja czasem mam wrażenie, że z trudnością radzę sobie jako młoda matka - kucharka dla dziecka... A tu wychodzi na to, że muszę żywić małego alergika....

Na początku były bolące brzuszki. nie wiadomo na co. W pewnym momencie nie jadłam już nic z mlekiem, ona trochę urosła... Było lepiej. Ja za jakiś czas nieśmiało zaczęłam pić kawę z mlekiem, jeść ser... Reakcji nie było. :)

Potem... rozszerzanie diety! I zaczęło się. Uczulenie na wszystkie pierwsze produkty. Co jej nie dawałam czerwone poliki, brakowało mi pomysłów... Dynia z ziemniaczkami i kaszka na moim mleku... Rzadka nie chcąca zgęstnieć :/  A potem jakoś nieśmiało wracałam do tego, co uczulało i o dziwo reakcji nie zauważałam! Owszem nie umiałam tak 100% restrykcyjnie podawać wszystko po ociupince, czekać tydzień czy dłużej (i może dlatego teraz jestem w lesie). Generalnie miałam takie 2-3 miesiące gdy myślałam, że już wszystkie alergie przeszły, że szybciutko wyrosła! Owszem, te najbardziej znane uczulające zastanowiłam się dwa razy zanim dałam, albo dałam za piątym razem od możliwości/propozycji kogoś. Najbardziej mnie ucieszyło, gdy dawałam jej kaszki z mm i nie było reakcji (na początku bywały, ale też za którąś próbą zniknęły). Potem jogurciki, deserki mleczne...

Aktualnie? Poziomka je chętnie. A bywało też z tym różnie. Teraz jak smaczne to szamie:) Ale zaczęły się czerwone plamki.... Na szyi, w zgięciu łokcia i kolana i brzydkie kupki... Wyeliminowałam wszystkie owoce.  Bo myślałam, że może jakiś sezonowy? Zupki niby i może to być jakieś warzywo... Ale... Obawiam się, że jednak mleko....... Mleko, z którego najbardziej się cieszyłam, że jednak jest OK.
Ja to chyba niedługo przestanę ją karmić, to jakoś przeżyję... Ale co z nią? Z kaszkami i wszystkim innym, co miała do tej pory za posiłek? Jakoś boję się, że nie umiem tego ogarnąć...

Dzisiaj zakupię ten jakiś taki produkt bez laktozy, co też się do niego wodę tylko dodaje i będę podawać zamiast kaszki. Zobaczymy czy plamki znikną. Sama oczywiście też zero mleka... Chociaż już mi ciężko jak pomyślę, że znowu mam się przestawić, żeby tak bardzo uważać... A Mała ssie już właściwie tylko o 4.00-5.00 jak się przebudzi (nazwijmy to: nad ranem).

Póki co nie jest niby źle. Ale gdzieś zaczęłam czytać jak należy postępować jak ma się w domu małego alergika i trochę mnie to przeraża Może jednak nie będzie tak źle... Może to tylko niektóre produkty, z których prędzej czy później wyrośnie... Najgorzej teraz szukać.. Błądzić po omacku. Bo jak wykluczę jedno, a to nic nie zmieni, to wcale nie znaczy przecież, że na to nie jest uczulona - po prostu może uczula coś jeszcze! To jest chyba najgorsze... Te niewiadome... Bo uczulać może wszystko. A ja do głowy od razu wkładam sobie najgorsze :/

Boże pomóż mi być bardziej ogarniętą!!!!

A na koniec: efekt bliźniaczy. Moja siostra ma córkę 3 tyg starszą wszystko jedząca oczywiście. A one są tu dość często, więc czasem się śmieję, że Małe wychowują się jak bliźniaczki. Czasem to nawet kupujemy im takie same ubranka i w tym samym czasie ubieramy. Tak dla śmiechu :) i cykamy fotki. No i jak się razem widzimy, to często mają możliwość jedzenia tego samego. A teraz.. znowu muszę, ciągle: nie, tego moja nie może, bo może ją uczula; nie, tego też nie bo ma mleko. Serki, duperki, jogurciki, jajeczka, pirdeczka, ciasteczka... Ta będzie jeść, a moja (razem ze mną) będzie się na nią patrzeć.
Skończą się wszystkie wyjścia z posiłkiem w formie jogurciku - który cyk - otwierasz i podajesz gdziekolwiek jesteś...

No.... to pożaliłam się..

6 komentarzy:

  1. Alergia to ciągła walka i jak tak patrzę to coraz częściej wykrywa się u kogoś alergię. To plaga naszych czasów, kiedyś nie było tego aż tyle

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy to coś pomoże, ale... Ja sama jako dziecko wyglądałam wiecznie jak truskawka, ale nikt się tym nie przejmował i dziś nie mam uczulenia na NIC!
    A brat był uczulony na koty... kiedy w domu pojawiło się ich 11 (dwie kotki się okociły) alergia przeszła jak ręką odjął.

    Trzymaj się dzielnie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No... ja też mam nadzieję, że te uczulenia jej miną, ale po prostu tak straszą, powikłaniami typu astma :/ boję się, żeby samemu świadomie nie skrzywdzić swojego dziecka... tego się najbardziej boję, a widze, że nie potrafię być tak rygorystyczna jak to niby trzeba byc przy dziecku alergicznym..

      Usuń
    2. A mnie się wydaje, że właśnie dobrze, że nie jesteś rygorystyczna. Wiadomo są różne szkoły, ale z własnych obserwacji wiem, że dzieci mniej "wychuchane" są bardziej odporne. Poza tym astma? Zrozumiałam, że mała ma alergię skórną, a nie kicha czy łzawi?
      Nie jestem lekarzem, ani innym ekspertem (choć w przedszkolu też mieliśmy pod opieką alergików - jeden na moich oczach przestał być uczulony na cokolwiek :) ), ale jakoś tak na chłopski rozum kombinuję: kiedyś tych alergii nie było (wiadomo jadało się też rzeczy "z pierwszej ręki"), a dzieci bawiły się z ptactwem, kotami, w krowich plackach ;) Jadły z ziemi i nic im nie było, a dzisiejsze pokolenie "mieszczuchów" to takie delikatne, francuskie pieski...

      Usuń
    3. No tak, ma alergie skorna, ale ponoc ta zaniedbana prowadzi do dalszej... Ale to juz naprawde zcarne scenariusze. :) Co do alergii w ogole - to prawda, keidys tyle nie bylo, zadne w ogole z nas nie jest alergikiem i nigdy nie bylo... Dopiero dalej w rodzinie poszukac to sie niejeden znajdzie :/

      A co do wychuchania dziecka jestem ostatnia :) No i to mnie etz ucieszylo, bo ponoc takei dzieci szybciej sobie radza z alergia, bo organizm musi walczyc z jakims obcymi białkami czy cos.. i potem mu z tymi z jedzenia łatwiej..

      Usuń
    4. U nas w przedszkolu był taki słodziak Poldek i strasznie mi go było szkoda, bo nie wolno mu było jeść placuszków, naleśników, pić kakaa, etc. ... Uczulenie miał na mleko i jajka. Po jakimś czasie jego mama powiedziała nam, że nie wolno mu jeść już tylko jajek i mleka w czystej postaci, a kiedy kończyłam tam pracę to Poldek jadł już wszystko (w tym jogurty, naleśniki, etc.) i pił też wszystko! A wszystko na przestrzeni niecałego roku, więc głowa do góry! Leopold ma 3 lata i zakończyły się jego przygody z alergiami, mam nadzieję, że u Was też tak będzie. A może jeszcze wcześniej? :)

      Usuń