niedziela, 14 lipca 2013

Miał być odpoczynek.

Wyjechaliśmy. Na tydzień. Do miasta rodzinnego M. Do jego rodziców. Na miejscu jego bratanica jako upragniona opiekunka. Ona chętna, my chętni. Tylko Pozioma niechętna :/ Nabrałam sobie gazet do czytania. Leżą. Jak w domu... nie nudzę się. Bo razem z nami przyjechał chyba wychodzący ząb...... Nie wiem czy to jego sprawka czy tym razem Mała nie może się przyzwyczaić do nowego miejsca... Ale tylko ja jej odpowiadam. Czaaasem M. Kto inny. rzadko!

 I takim oto sposobem praktycznie nie odpoczywam. Jest wręcz nawet gorzej :(  Bo ja też mam problemy w adaptacji... W ustalonym rytmie dnia, który jako tako działa w domu...  Tu jest wszystko inaczej. Tu nie jestem w swojej kuchni, w swojej łazience i w swoim łóżku... Tu wszystko jest dwa razy trudniejsze... I jeszcze teściowa, przy której mam wrażenie, że muszę świecić... A ciężkie to, bo jestem zupełnie od niej inna. We wszystkim. jednak najłatwiej na odległość. Powiedzieć parę słów przez telefon.

Tak więc na dziś dzień oboje z M. marzymy o powrocie do domu... To się nam udał wyjazd. Nie ma co!!!

4 komentarze:

  1. We własnych czterech kątach najlepiej

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim razie życzę szybkiego powrotu do domu, bo aż udzieliło mi się Twoje zmęczenie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. I do Ciebie wreszcie trafiłam:))) Ach, te zęby! :/ Ale każdy rodzic musi przez to przejść... Życzę Ci, by mimo to był to fajny czas:)) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. No... jakoś się polepszyło, trochę się zaaklimatyzowaliśmy... Ząb dalej "nyje". A my już jutro wracamy!

    OdpowiedzUsuń