Wczoraj kolejny, nagle nieoczekiwany dla mnie dzień, że cały sam na sam z Zuz. Bo okazuje się, że rano zastępstwa, a po pracy już już wraca, tylko jeszcze w jedno miejsce... I zrobiła się z tego godzina.....
Ja już zrezygnowana, po godzinnym przygotowywaniu tej zupy kalafiorowej, po niespaniu Zuzi... Wybieram się z nią na spacer, bo upał wreszcie dał spokój tego dnia. A zawsze razem wychodzimy, bo M. przecież już jest.
Wtedy chciałam go nawet samego z nią wysłać, choć tak lubię jak razem możemy gdzieś pobyć, ale miałam już lekko dość tego dnia... Wyszło jak wyszło, więc zrezygnowana stoję w łazience robię co konieczne. Zuzia stoi i się patrzy; włosy przeczesuje, antyperspirant pod pachy i.. prawie język sobie pokazuje w lustrze "Dobra, mogę iść, po co coś więcej?". A Zuzia na to: "Oćka, oćka!"
Musiała mama oczy pomalować, nieraz już widziała, że tak robię, więc czemu nie tym razem? I tak oto niespełna dwuletnia kobietka ma więcej w głowie niż głupiutka mamusia ;-)
Jaka spryciula! ;D
OdpowiedzUsuńKtoś musi dbać o dizajn mamy. ;)
Spryciula :)
OdpowiedzUsuńFajna dziewczynka :)
OdpowiedzUsuńKocha Cię to i dba ;)