Długi weekend mężowy (bo ja już mam nie tylko weekend wolny...) spędzamy u jego rodziców. Nie jesteśmy tu za często. Jakoś tak ciągle coś - szczególnie żeby przyjechać na dłużej. Tak chciało mi się jechać i nie chciało... No ale trzeba! Zuz różnie się tu zachowuje - najczęściej nie chce zostawić mnie na krok, wstydliwa, płaczliwa i znudzona...............
Tym razem! Jak byśmy z innym dzieckiem przyjechali!!!! Jako, że zajechaliśmy w środę po 22.00 Mała spała, ale jak rano wstała zachwytów jej nie było końca nad zabawkami, które tu ma. Biega lata, bawi się wszystkim. Ciocie, wujki, rodzeństwo cioteczne... Wszyscy fajni są! Chętna gdzieś pojechać, wyjść, zobaczyć. W domu tuli stare, trochę nadszarpnięte zębem czasu lale i opiekuje się nimi jak najlepsza mamusia. Chce powtarzać każdy wyraz jaki usłyszy! ....no kiedy ona tak się zmieniła??
Dziś jadła z nami śniadanie. I nie w swoim krzesełku, tylko przy stole, przy nas. Miała swój normalny talerz i szklankę z herbatą i radziła sobie sama!!! Serio! Nie poznaję dziecka. A wszystkie zmiany mam wrażenie przychodzą nagleia mi wydaje się, że jest jeszcze na nie czas. A tu bach! To już!!
I wyjazd dzięki temu łatwiejszy i radośniejszy i aż chce się w wakacje na dłużej przyjechać. Wierząc, że nie będzie tak źle :)
A ja? Cóż ja. We wtorek mam lekarza więc robiłam w środę badania. Szok w trampkach, bo wyszła mi cukrzyca ciążowa :( Natychmiast przestałam jeść słodkie, a w moim menu codziennie coś takiego było.... Norma po 2h po wypiciu glukozy jest do 140, a ja miałam 169 :/ Już się boję co powie ta moja lekarka, czy mnie od razu do szpitala nie wyślę, czy jeszcze będę mogła raz powtórzyć wynik... Moja siostra w pierwszej ciąży miała 162, lekarz "postraszył" ją szpitalem, ale jak zmieniła dietę to wszystko wróciła do normy. Mam nadzieję, że i u mnie tak się skończy..... Że to wszystko tylko przez moje łakomstwo i słynne "oj tam oj tam".
Codziennie mam co najmniej kilka skurczów brzucha, za parę sekund mijają. Też już się bałam czy to w porządku, no ale właśnie przeczytałam, że owszem - macica już się tak przygotowuje...
Najgorsze tylko, że na wyjazd zabrałam milion ubranek na upały, zapomniałam kurtki, a tu pogoda taka... Że jak zwykle jak tu przyjeżdżamy. Że aż się prosi, żeby w domu siedzieć. No ale walczymy :) Zakładam Małej to, co mam ciepłego, a potem czekamy na chwile słońca, które się pojawiają, żeby to wszystko z niej zdjąć :)))
Będzie dobrze :) może zrobisz ponownie glukozę i wyjdzie lepiej :*
OdpowiedzUsuń