piątek, 25 października 2013

.

Zostałyśmy same. M. pojechał się szkolić do Wawy. Więc jakoś z nadchodzącego weekendu nie cieszyłam się i nie cieszę... Jak tu ogarnąć dom po całym tygodniu z Małą ciągle przy nodze? Ale zobaczymy :) Pozioma często radzi już sobie sama przecież..

Najgorsze, że Zuz znowu chora :( Od września, to choroba jest przerywana chwilą zdrowia... Bu...  Tym razem jeszcze nie wylądowaliśmy jeszcze u lekarza, choć dziś już mocno się zastanawiałam... Póki co będę jej dawać te leki co poprzednio.. Zasnęła po 19.00, bo w dzień nie spała, ale ciągle słyszę z pokoju kaszel :( Ech :( No bo pewnie... Najlepiej nigdzie nie wychodzić - bo wszędzie zarazki; supermarket, kościół, znajomi z dzieciorami... Tylko jak żyć ja się pytam? A może ją na spacery za cienko ubierają? A może te wychodzące trójki, które idą i idą i obniżają odporność? Nie wiem... Mam nadzieję tylko, że i tym razem antybiotyk nie będzie potrzebny..

A ja.. cóż ja....  żyję ostatnio jakby ktoś mnie popychał. Całkowicie nie panuję nad swoim życiem i czasem, który został mi dany. Po pracy jest go tak mało, że nawet nie zauważam kiedy mija... Ciągle muszę wybierać priorytety...
Jestem dumna i zadowolona  ze swojego życia, mimo, że nie potrafię zapanować nad wszystkim, jak może powinnam... Czuję, że idę dobrą drogą i się spełniam i choć może się powtarzam, to wciąż czuję ten szept w uchu, że jest tak jak być powinno.
Czasem tylko te lęki we mnie, że nie widzę co dzieję się z Małą, że nie ode mnie do końca zależy co zje, jak idzie ubrana na spacer... Nie ja ją uspokajam i usypiam w dzień... Dlatego, gdy mogę położyć się z nią wieczorem poprzytulać, to czuję się cudownie!!! Czerpię to, czego mi zabrakło za dnia..

A najbardziej chyba dziwi mnie to, że tak bardzo bałam się tego nowego rodzaju macierzyństwa, a ten nowy czas mnie po porstu nieustannie cieszy!!!

...mimo, że jestem permanentnie zmęczona, mimo, że totalnie nie mam czasu pisać tu tak często jak bym chciała i komentować u innych (bo podczytuję w pracy, tylko bez logowania się do siebie:P),  pomimo to wszystko jestem po prostu spełniona, choć nigdy nie myślałam, że praca będzie mnie tak cieszyć....


***
a gdy było mi źle i samotnie tu w sieci, bo nie wiem jak często będzie mi się tu udawało być... bo już sobie myślałam "oj tam. będę pisać dla siebie - kiedy dam radę - jak kiedyś." i nagle czytam notkę Małej Mi i serce mi się raduje.. po prostu... DZIĘKUJĘ!!

1 komentarz:

  1. Ja naprawdę nie mam pojęcia za co Ty mi dziękujesz, głuptasie. W ogóle dziwię się reakcjom na mój wpis... Przecież to nic takiego. Siedziało we mnie i musiało gdzieś ujść ;)
    Cieszę się, że jesteś i cieszę się, że czerpiesz radość z tego, co masz.

    OdpowiedzUsuń