wtorek, 19 listopada 2013

Z doskoku.

Trudniej to wszystko zebrać, gdy jestem tylko na chwilę, ale mam czas. Bo od kilku dni to M. ją usypia. Ja kąpie - czego on nie lubi, karmimy różnie, a on usypia, bo ja to robiąc zasypiam z Małą... Trzeba być jakimś cyborgiem, żeby w ciemnym pokoju, po wyczerpującym dniu, w ciszy... nie zasnąć...

A tak, to jeszcze coś zrobię w przypływie sił albo chociaż książkę poczytam :D

Nasz Mały Łobuziak przede wszystkim wyzdrowiał! Czasem patrzę na nią i nadziwić się nie mogę, że nie ma kataru :) Tak to zwykła codzienność potrafi ucieszyć. :) Poza tym Poziomeczek potrafi już powiedzieć jak robi kurka, piesek, kotek, krówka.... Kiedy i gdzie ona się tego nauczyła! Piękne to było pierwszy raz usłyszeć jak odpowiadała na zapytania, jak na zobaczoną u Dziadków kurę powiedziała " ko ko"

Życie nasze płynie z taką normalnością. Lubię swoją pracę i cieszę się gdy do niej idę. Wciąż to tam odpoczywam :) Choć ostatnio mocno doświadczam, że nie ma i chyba nie będzie tam prawdziwych przyjaciół. Wciąż jakieś podszepty, tajemnice. Denerwuje mnie to w zasadzie. Ja tam nie mówię, że trzeba wszystko na forum mówić wszystkim... Ale można jakoś rozmawiać tak, żeby resztę tak to nie raziło:/ A koleżanka, która tak niby bardzo za mną tęskniła też jakoś tak dziwnie z nią... Raz mówi mi bardzo osobiste rzeczy, za chwilę robi z innej rzeczy wielką tajemnicę..
Każda z nas jest inna, a zarazem mają wszystkie właściwie inne poglądy, że właściwie trudno znaleźć bratnią duszę... No ale w końcu spędzamy ze sobą codziennie 8h! To jak druga rodzina... Której też właściwie się nie wybiera, a jest i trzeba z nią żyć...
No nic. W dniu wielkiego wkurzenia na nie (za wszystko i za nic tak właściwie - po prostu taki foch z dąsem) można siedzieć przed komputerem, nic nawet nie mówiąc i dziubać te decyzje i inne szmery bajery pisać!

Odkrywam też przez ten czas mojego pracowania, jak łatwo w domu się zaniedbać. Jak trzy bluzki na krzyż wystarczą... A teraz? Szczególnie, że taka nowa w moim pokoju jest moim niedoścignionym wzorem, bo zawsze tak super wygląda (choć wolę moje te same bluzki niż jej ubrania i jej rodzinę i jej wszystko...). Także jak wczoraj kupiłam sobie nowe buty, to dziś wracałam do domu dumna jak paw. No nie wiem.. Jakoś wcześniej to wszystko mniej mi przeszkadzało, teraz tyle rzeczy we mnie mnie denerwuje i wiem co, ale brakuje mi czasu albo pomysłu jako to zmienić... Więc udaję, że jest OK... I zmieniam.. ile w chwili obecnej potrafię...

Może nie czuję się najlepszą żoną i matką... Ale chyba mimo wszystko lepiej mi to wychodzi, gdy chodzę do pracy...

1 komentarz:

  1. A ja wierzę, że jesteś cudowną mamą i żoną.
    I też na pewno zasnęłabym usypiając Szkraba po ciemku ;)

    OdpowiedzUsuń