poniedziałek, 27 lutego 2017

Może wszystko się jakoś ułoży! :)

Liczyłam. Wyliczałam. Nie wiem czemu. To dopiero był 28  dzień cyklu. Tylko i wyłącznie intuicja. Nawet w sklepie kupiłam i test i podpaski. Bo tego drugiego bardziej można by się było spodziewać. Nawet M. nic nie mówiłam, bo przecież kiedyś byłam już tak pewna, a okres jednak przyszedł 31 dnia. Ale jakaś ta cera moja taka ładna mimo, że przed okresem i włosy takie jak zawsze w ciąży miałam... No i brzuch... Boli i przestaje. Boli i przestaje... 30. dnia czyli w sobotę stwierdziłam, że robię test. Co ma być to będzie - ale naprawdę trudno było mi uwierzyć, że coś wyjdzie...

Ale spać jednak nie mogłam tej nocy bardziej niż zwykle,  a że Lolek wstaje po 5.00 znowu (!) to on, choć najmniej rozumny w całej rodzinie, był ze mną jako pierwszy świadek. Boziu jak mi się ręce trzęsły!!! :) A te kreski naprawdę się POJAWIAŁY! Dwie grube! Nie pozostawiające wątpliwości... Chciałam lecieć budzić M. Ale myślę: wytrzymam jakoś, niech on się chociaż wyśpi, bo mieliśmy przed sobą ponad 100 km drogi do jego rodziców - na weekend.

Zostawiłam test w łazience. Jak się obudził długo tam sobie dumał, ale jak zobaczył test to tylko usłyszałam: "O cholera!" i przyszedł uradowany od ucha do ucha. Niespodzianka się udała ;-)

No więc tak. 5 tydzień. Trzecie Maleństwo rośnie pod moim sercem.  Mi oczywiście jak zwykle trudno w to uwierzyć. Nikomu nie mówimy jakoś jeszcze. Czekam na wizytę u gina, na USG i bijące serce....  Jeszcze ze 2 tygodnie.... I kolejna ciąża tak blisko mojej siostry :) Oni gdzieś z miesiąc temu pochwalili się swoim trzecim potomkiem, ale byli tylko po teście.... My nie wiem, ale jakoś ostrożniejsi zawsze w tych kwestiach. Jak się dowiedzą, to oni najbardziej będą się śmiać :D

Mam nadzieję, ze znów będzie wszystko dobrze :) Modliłam się, by dziecko poczęło się w najodpowiedniejszym i dla niego i dla nas momencie. Przydadzą się wolne wakacje, odpoczynek od tej pracy, do której może już nigdy nie będę musiała wracać - albo jest szansa, że jak będę musiała wracać to dużo się zmieni? Jesteśmy chwilowo traktowane tak, że mam zamiar długo w ciąży nie pracować, z wielu naprawdę powodów, których aż nie warto wypisywać. Choć to o czym teraz piszę jest dla mnie jak matrix, że znowu ciąża, że znowu wolne ;-)

Naprawdę w to nie wierzę, bo ostatnimi czasy nic nie planowaliśmy, szliśmy na żywioł ;-) Także, nawet nie wiem za bardzo kiedy :P

I jak zawsze gdy uświadamiam sobie, że coś tak bardzo się zmieni w dość poukładanym życiu, to trudno mi sobie wyobrazić! Jak my będziemy radzić sobie z trójką? :)

Dziś w pracy zdałam sobie sprawę, że wszystko pozapominałam! Kiedy to trzeba na pierwszą wizytę, że są rzeczy, których powinno się unikać w jedzeniu... Choć mnie to pewnie i tak czeka hardcore i cukrzyca ciążowa... :P Nie pamiętam jak i co się odczuwa w ciąży...

Ale cieszę się :) Cieszę się stanem błogosławionym. Bo być może ostatnim w moim życiu. Cieszę się za to życie pod moim sercem. M. się mnie pyta jak to jest żyć z ta świadomością, że ma się w sobie drugie życie. Na początku mówię mu, ze jeszcze sama w to nie wierzę. Ale potem się zastanowiłam, że przecież już od początku jest we mnie ten przymus ochrony go, dbania o nie... No i jest ze mną w myślach non stop. Bez ustanku... Już nie da się zapomnieć...

16 komentarzy:

  1. <3 Gratulacje! Zdrowia dla Ciebie i Maluszka:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluje!! I... zazdraszczam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nooo to teraz już nie mam wymówek, czas się brać za robotę :D :D Gratulacje przeogromne!!! :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No :)) zdecydowanie polecam przypomnieć sobie ten stan i tak :) miło byłoby mieć towarzyszkę ;)

      Usuń
  4. gratulacje, ja też czekam na okres, podobnie jak u cieibe brzuch boli - nie boli.. zobaczymy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratuluję bardzo, bardzo serdecznie! :)
    I też cieszę się tym stanem... :D

    PS. Chciałabym zaprosić Cię na mój "tajny" blog - jeśli chcesz, to podaj mi swojego maila albo napisz na miletta.blog@gmail.com :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Serdeczne gratulacje, co za radość! :D odważam się dziś skomentować chociaż czytam Cię od dawna. Widzę że byłybyśmy podobnie z terminami, pierwsza połowa listopada? :) niestety u mnie ciąża okazała się powikłana. Czuję to bardzo że jest dokładnie tak jak napisałaś, dziecko pozostaje w myślach cały czas. Nawet jeśli coś idzie nie tak nosi się je w myślach i sercu już zawsze. Ot, macierzyństwo.

    Mocno Was dopinguję żeby ten czas był jak najbardziej radosny, beztroski i bezproblemowy ;). Dużo zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jej, jak pięknie! Zajrzałam dzięki cynkowi od Żebrówki, bo...ja właśnie po pozytywnym teście :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wreszcie się udało! Gratulacje :))) :*

      Usuń
    2. Teraz, kiedy już wiem, że nie jestem bezpłodna to dochodzę do wniosku, że w najlepszym dla nas czasie :)

      Usuń