I im one są starsze,
szczególnie widać to po 4 - letniej Poziomie,
czuję, że łatwo nie jest. Że czasem brak mi odpowiedzi na jej pytania
typu "Dlaczego Krysia/Kasia/Zdzisio może to mieć, a ja nie?"
Odpowiedź: "Bo nie mamy pieniędzy" wydaje mi się zbyt głupia, prosta
i olewająca dziecko. I przecież nie do końca zawsze prawdziwa. Widzę po prostu,
że wcale nie jest łatwo i własny przykład postępowania to naprawdę kropla w
morzu... Bo tylko patrzeć, jak zacznie się szkoła i nie ustrzeżesz dziecka
przed telefonem, internetem, innym środowiskiem... I nie chodzi przecież o to,
by wychowanie polegało na zakazach...
Zawsze ratowałam się tym, że
moi rodzice nie robili nic wielkiego, nawet ich osobisty przykład nie zawsze
był godny naśladowania... A jednak...
cieszę się, że jestem jaka jestem, że wybierałam w życiu Pana Boga, że coś jest
czarne albo białe, nie chciałam i chcę szarości i letniości. Że nie musiałam
nikomu ani sobie nic udowadniać np. paląc, upijając się, robiąc na przekór
rodzicom, że nie wstydzę się swojej przeszłości. I tego bym chciała dla moich
dzieci... By trzymały się wartości, których w dzisiejszych czasach coraz
trudniej się trzymać.... A przy okazji być pewnym siebie, a nie klasową
ciotą.... Choć mam świadomość, że to nie zależy tylko od wychowania, bo są
takie rzeczy, na które wpływu nie mamy. Np. charakter...
Generalnie jak zwykle mam w
głowie dużo znaków zapytania... I widzę już skutki, niestety złego
wychowania... Bo moja droga Zuz zaczyna się czasem zachowywać jak rozpieszczony
jedynak!!! Mam nadzieję, że w porę to zauważyliśmy i naprawiamy ten błąd nie
ustępując jej, ale... musimy też stopować innych... Bo od małego to ona przez wszystkich miała z
reguły ustępowane - jej równolatka, z którą najczęściej przebywa - córka mojej
siostry, chociaż nieźle zawsze potrafiła nabroić :) to zawsze potrafiła też się
podzielić, oddać, ustąpić, zamienić się... I żeby zakończyć płacze to się
ustępowało mojej Zuz.... A ona też jakoś jest ulubienicą i mojej siostry i
mojej chrzestnej, z którą często przebywa i z reguły dostawała to, co
chciała... No i źle!
I widzę to od jakiegoś czasu
i nie ustępuję jak zaczyna marudzić, że jej się nie podoba to, tylko tamto,
albo chce takie samo jak ona... Najgorzej, że Marysia w takich przepychankach
słownych sama ustępuje i się z moją Zuz np. zamienia... Ale mamy sukcesy
swojego twardego zdania :) Mamy :) Czasem długo walczy, kończy się piskiem,
wyciem, ale na końcu przyjdzie i przeprosi za swoje zachowanie... albo tak jak
wczoraj - walczy krótko, "nie za głośno ;-)" i godzi się, że nie jest tak jak ona chce, tylko dostosowuje
się do sytuacji.
Warto więc być konsekwentnym
i to mi mój mąż często zarzuca... Że ulegam zbyt często i ona to
wykorzystuje... I być może tak jest.... Dopiero uczę się odróżnić brak
konsekwencji od słuchania dziecka... Jakoś jestem przewrażliwiona na punkcie
stwierdzenia "dzieci i ryby głosu nie mają". Chyba sobie wzięłam za
punkt honoru, że będę zawsze słuchać moich dzieci i ich potrzeb....A nie, że
musi być tak jak chce dorosły albo jak dorosłemu najwygodniej...
No i co? I wyszło z tego, że
czasem ja powiem coś. Zuz na to swoje "ale", a ja, wychodzi na to, że
praktycznie zawsze JEJ USTĘPUJĘ. A nie o to chodziło, nie tak miało być... I
muszę się teraz jakoś pilnować... Bo jak patrzę na to z boku... to ona do taty
nie łasi się tak jak do mnie. I o całkiem niedorzeczną rzecz stoi nade mną i
skomli "no plose...." A miłość matki chciałaby dać gwiazdkę z nieba,
a czasem ta gwiazdka może wyrządzić więcej krzywdy przecież....
Mam ten sam problem. Ustąpić i mieć spokòj, przynajmniej teraz, czy nie dać się i patrzeć jak dzieć zmienia się we wrzaskuna.
OdpowiedzUsuńCzasem może wyrządzić więcej krzywdy, ale czasem nie:) Nie ma też potrzeby z tej żelaznej konsekwencji robić podstawy wychowania. Mała uczy się negocjacji;)Pamiętasz "targi" Abrahama z Panem Bogiem o ilość sprawiedliwych w Sodomie? To też taki wiek, kiedy mały człowiek uczy się o swojej sprawczości. Bardzo polecam Jaspera Juula, np: "Twoje kompetentne dziecko", jeśli znajdziesz trochę czasu na czytanie. U Juula bardzo podoba mi się podkreślanie nie tylko granic dziecka, ale też granic rodzica. Np: jeśli dziecko chce w sklepie lizaka (taki podstawowy przykład), a Ty nie chcesz jej go kupić, to nie musisz. Ale chodzi o to, żeby nie odmawiać z kupna dla samej zasady "bo nie". Trochę się rozpisałam i może niejasno, ale polecam naprawdę. Jeśli nie nawet sama książka, to co poniedziałek jest króciutki tekst Juula na "Dzieci są ważne":)
OdpowiedzUsuńJa mówię Antośkowi, że wszystkiego w życiu miec się nie da i nawet nie byłoby dobrze bo nie miałoby się na co czekać i o czym marzyc... I że jesli mogłabym mu coś kupić i wiedziałabym, że to będzie dla niego dobre, to na pewno bym to zrobiła.
OdpowiedzUsuńU nas gorszy orzech do zgryzienia to dla mnie relacje między rodzeństwem :o Naprawdę trudno mi zareagować tak jak powinnam, sprawiedliwie, jak ciągle od rana do wieczora słyszę rozdarte pyszczki, dla świętego spokoju każę jednemu oddać drugiemu przedmiot kłótni byle nie słyszeć jęków. I Antek zazwyczaj pokrzywdzony :o