czwartek, 3 września 2015

Pierwsze.

Jeeeeeju. Zapomniałam już nawet jak ja to kocham! Kawa, komputer i to puste pole do wpisywania myśli. Że tak wtedy lżej na duszy się robi. Tak.... więcej przestrzeni! :)

Tyle początków właśnie za nami. Tyle rocznic...

Wczoraj - gdy miałam to pisać - pierwsze urodziny Lolka. W weekend świętowaliśmy wspólne urodziny Poziomy i Lolka. Zrobiłam pierwszy raz dwa torty!!! A kiedyś myślałam, że nie jestem w stanie ogarnąć zrobić jednego.... :P Tak więc Starszaczek skończył 3 latka i poszedł do przedszkola! Po wielu perturbacjach do tego właśnie, gdzie chcieliśmy i jest tam od pierwszego dnia zadowolona! A to wielka, naprawdę wielka ulga! A ja... dzięki temu mam tą chwilunię, żeby móc napisać, bo ja - jak Maluchy śpią nie zabieram się za to, bo do ,aktywnych w nocy, nie należę.... I choć od jakiegoś czasu mam pierwszego w życiu swojego laptopa, podarowanego przez męża, za czas mój samotny z dziećmi w wakacje /;)/, to rzadko jeszcze mam czas z niego korzystać. I siedząc tak te już kilka dni sama w domu z Młodszym, doświadczam, że ta moja kochana córeńka nie jest żadnym obciążeniem i zabieraczem czasu. Ona sama pięknie się sobą zajmuje, tyle rzeczy robi już sama, bawi się bezpiecznie.... W przeciwieństwie do braciszka, który choć tylko raczkuje, włazi wszędzie - aby tylko wyżej, kanapa, stolik w pokoju siostry, krzesełka... Jego zostawić samego w pokoju to strach! Jak Zuzek był, to chociaż krzyczała, jak robił coś nieodpowiedniego....

Minął też pierwszy rok bez mamy. Na jej grobie byłam może.... 4 razy? Na pogrzebie, na święta wielkanocne, teraz niedawno po rocznicy śmierci i może jeszcze z raz.... Kiedyś myślałam, że jak ktoś kocha, to pojawia się na cmentarzu non stop i siedzi tam i rozmawia..... A ja tam chodzić nie potrafię, choć codziennie modlę się Koronką o życie wieczne dla Niej. Ale jakoś ciągle tak żyję jakby ona była! Jakby pojechać do niej można było. Pójście na cmentarz jest dla mnie wmawianiem sobie tego, że ona przecież nie żyje, czytam te literki z jej imieniem i nazwiskiem na zimnej granitowej tablicy i wciąż uwierzyć nie chcę. I przychodzą tylko takie chwile, kiedy wiem, że pewne rzeczy mogłaby tylko ona - doradzić, docenić, zauważyć, pochwalić, wesprzeć.... I tylko wtedy przychodzi ten okrutny żal... Ja też stałam się bardziej lękliwa. O swoje życie i zdrowie. O swoją rodzinę. Kiedyś tak bardzo nie bałam się, że zachoruję na raka, jak teraz.....

Ale nasze zdrowie na razie w Bożej Opiece :) Karolowi wyzdrowiały nereczki. Kilka dni temu było pierwsze USG, na którym wreszcie nie było zastoju moczu!! Teraz tylko 19 września czeka nas zabieg usunięcia przepukliny. Oby wszystko było dobrze.... Bo nawet udało nam się, że tego samego dnia, co pojawimy się w szpitalu, będziemy mogli wrócić do domu!!!

A ja cóż... pod koniec października wreszcie powrót do pracy.... Dobrze, że jest gdzie, choć jak zwykle nie czekam na to z niecierpliwością... Jeszcze zostało załatwienie opiekunki dla Lolka na dwa dni. Bo w resztę zajmie się nim mój tato.

No i wakacje. Choć z M. w domu, to i tak z brakiem czasu dla siebie. Choć często się pytam czy ja go w ogóle potrzebuję? Bo tak bardzo ich kocham, że tylko chwilka nie-myślenia, nic-nie-robienia wystarczy mi, by za nimi zatęsknić. Były wycieczki rowerowe, były samotne wczasy w nowym domu siostry, pod nieobecność M., był wyjazd do jego rodziców, były mega upały i rekolekcje dla rodzin w Szczawnicy. Trudne, ale i bardzo potrzebne, by zżyć się na nowo z Panem Bogiem, co nie udawało się tak naparwdę odkąd założyłam rodzinę.

Wiele pytań przed nami, wiele zimnych słotnych, a potem mroźnych popołudni, ale ja już jak zwykle myślę o wiośnie, o trawie zielonej i kwitnących drzewach. Teraz rok najwspanialszy, gdy Lolek będzie zdobywał nowe umiejętności dorosłego człowieka. gdy coraz więcej będzie rozumiał, ale i coraz więcej broił. Oj. Da nam popalić, to już da się odczuć! :)

Cieszę się, że niedługo będzie sam biegał, ale już tęsknię za tym, gdy mogłam go zawinąć w chustę, był taki malutki... Rok temu....















P.S. Karol już wstał. Ja nie przygotowałam obiadu, ani nie posprzątałam, ale miałam właśnie czas dla siebie... :)

7 komentarzy:

  1. Już się zastanawiałam, gdzie zaginelaś :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miłości, a ja dzisiaj właśnie o Tobie myślałam... :)

    Piękna notka, piękne zdjęcia!
    Wszystkiego dobrego dla Was! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dobrze Was tu znowu widzieć. :)
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Ty niestety słowna jesteś ;) i cisza jak makiem zasial na blogu... Chyba zbiorą się na prywatna wiadomość bo strasznie jestem ciekawa co i Was.. :)

      Usuń
    2. Jak najbardziej - będzie mi bardzo miło. :)

      Usuń