piątek, 17 kwietnia 2015

Padam.

Dobrze, że wiosna. Bo resztkami sił łapię się promieni słońca. Bo wszystko, choć chciałoby być szare, rozjaśnia się przy jasności i cieple promieni słonecznych, To dobrze, Bardzo dobrze.

Bo ciężko jest czasem, cholernie ciężko, gdy budzę się tak samo zmęczona jak zasypiałam. Gdy padam na twarz tak, że nie mam siły usypiać syna w chuście. Tzn. wstać, wsadzić go do tej chusty i chodzić.

Błagam M. o tacierzyński w pierwszym wolnym terminie. A okazuje się to możliwe dopiero w połowie maja. Ale co zrobić? Przeżyjemy :) Potem coraz bliżej do wakacji. Wspólnych wyjazdów... Szkoda, że zaraz potem czeka mnie powrót do pracy....
Jeszcze nie mamy pomysłu na Karola. Hm.. Może czas się zainteresować...

Siostra się buduje, my tkwimy trochę w miejscu. Uważamy, że na dom nas nie stać, tu gdzie jesteśmy jest nam ciasno i coraz bardziej brakuje nam czegoś swojego.
Mieszkanie w bloku, kredyt... Wszystko jakieś takie nieludzko drogie, że wciąż odkładamy decyzję. A czas leci!!!

Tymczasem w przypływie trzeźwości umysłu upajam się obserwacją moich dzieci. Jak on zawsze się do niej uśmiecha. Jak spontanicznie ona przychodzi i go przytula. Jak bierze zabaweczkę i mu grzechocze przed oczkami. ajk on śmieje się w głos, gdy ona sobie skacze po łóżku.

I doceniam to, jak wiele nie byłoby mi dane zobaczyć i przeżyć, gdyby nie było tej mojej Dwójki Urwisów.

Nie dają się wyspać, nie dają czasu dla siebie.  Nie mogę spokojnie ugotować obiadu, przyszykować się do wyjścia, poprzebywać w łazience, wypić kawy, poczytać książki, podpisać zdjęć w albumie, uprasować M. koszul...

Ale wciąż powtarzam sobie, że nie to najważniejsze i besztam się za każdy brak cierpliwości i podniesiony głos.  Bo tyle pięknych rzeczy doświadczam. I śmiać mogę się w głos :) Jak Zuz na podłodze robi FIKOMAJKI, a potem jeździ na ŁYŻBACH.

Ale chyba dopiero przy drugim dziecku doceniam ile nasi rodzice musieli dla nas poświęcić...

6 komentarzy:

  1. Ale piękny post. :)
    Mnie też przeraża polska rzeczywistość. Chciałbym mieć swój dom, z poddaszem i ogródkiem, dwa psy i kota... A wylądujemy w wynajmowanej kawalerce. :P Jeszcze w Warszawie ceny są tak sztucznie nabijane...

    Ja na razie cieszę się tym, że mogę rano wstać, poczytać książkę, ugotować dobry obiad, pójść na spacer, na siłownię, wziąć długą kąpiel, chodzić na randki, spotykać się ze znajomymi... Ale z taką nostalgią patrzę w przyszłość. Każdy etap w życiu jest piękny. A taki z małymi cudami to już w ogóle. :)
    Chyba jest pewien sposób, żebyś nie wracała do pracy... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jest. Ha ha. Ale nawet jeśli Trzecie ma się pojawić to chciałąm zrobić sobie przerwę, żeby nie zejść z przemęczenia i nieogarnięcia. :P Ale zobaczymy jak to się potoczy :P:P

      I to prawda, że każdy okres jest piękny, ale jakoś zawsze tęksni się za tym, na któym się nie jest... Także korzystajcie z czasu dla siebie i tego, że dzieci nie burzą większości Waszych planów ;)

      Usuń
  2. Śliczny, choć "zmęczony" post. Przytulam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. To prawda, nie to jest najważniejsze ale trochę odpoczynku by Ci się przydało. Ja się powoli przyzwyczajam że stracę jakikolwiek czas dla siebie choć go też jak na lekarstwo

    OdpowiedzUsuń
  4. Miłości, co u Was słychać? :)))

    OdpowiedzUsuń