Zaczęło się od Mikołaja (specjalnie nie napiszę: świętego - bo to przebierańce). W nocy przyszedł ten prawdziwy. Rano lekko bała się pójść do swojego pokoju, bo oczywiście w nocy przywędrowała do mnie, ale weszła, otworzyła prezent, cieszyła się... Potem imieniny poza domem i ktoś miał strój Mikołaja, ktoś drobne prezenty i chętny się znalazł do przebrania. Były zamknięte drzwi i pukanie do nich... A zuz stoi przy mnie i już się denerwuje. Jeszcze jak mówiliśmy, że zaraz przyjdzie Mikołaj to nic nie dawało, że stała przy mnie (choć zawsze na utulenie jej wszystkich bolączek mama wystarczała). Mówi: "Chcę do swojego domku.." Ale Myślałam, że jakoś z daleka popatrzy. Ale nie rozpłakała się i krzyczała tak przeraźliwie jak dorosły na najstraszniejszym horrorze. Nie wiem czemu tak. Skąd ten strach. Niektóre dzieci tak ponoć mają... Mikołaj musiał natychmiast wyjść.
Od tego się zaczęło. Teraz widzę, że pojawiają się kolejne rzeczy, których moja córka się boi. Gadający piesek w telefonie, który nagle wyjrzał zza gazety, Mikołaj w bajce z jej ulubionego Klubu Myszki Miki. Aż uciekła do swojego pokoju. Tam czuła się bezpieczniej niż przy mnie, bo nie widziała. A wczoraj weszła do kartonu po przesyłce, a ja mówię, że może wyślemy Cię? Damy listonoszowi i będziesz paczuszką. Wyszła natychmiast i mówi, że ona nie chce być paczką... Albo przedwczoraj. Kąpała się jak zwykle pod opieką taty. Zaczął on puszczać zajączki z lusterka po ścianie, śmiała się wniebogłosy. Nagle światło skierował na jej brzuch i mówi: o jest na twoim brzuchu! Rozpłakała się natychmiast i chciała jak najszybciej wychodzić z wody.
I zadziwiamy się tym, że proste, zwyczajne rzeczy powodują w niej strach. I szkoda mi jej. Potem jak o tym rozmawiamy i ona mówi, że "troszkę się boiła". Ale nie jest wytłumaczyć dlaczego. Malutki rozumek małego człowieczka...
Najgorszy był jednak Mikołaj. Teraz usłyszy jakiś szmer, stukot, pukanie. Pyta: "kto to?" Myślałam, że to nowy etap zainteresowania. A pewnego razu wyszło, że upewnia się, że to nie Mikołaj...
A w ogóle ostatnio coś odkryłam, co trochę mi pomaga...
Leżałam tak sobie karmiąc i usypiając Malucha. I choć w dzień jak zwykle były plany, że jak dzieci zasną to ogarnę tu, zrobię tamto... Wiedziałam, że z każdą minutą mam coraz mniej siły by wstać z ciepłego łóżka..... Zza ściany dobiegał dźwięk telewizora starszej sąsiadki - która zawsze wtedy ma włączone TV Trwam....
Jej mąż zmarł niewiele przed naszym ślubem.
Pamiętam jak stała karetka pod domem. Długo, długo. Jak my się remontowaliśmy....
I tak sobie wyobraziłam jak siedzi sobie teraz sama w fotelu, w czystym mieszkaniu. Sama. Ma wszystko posprzątane. Zawsze. Bo kto jej bałagani? Choć ona nie jest doskonałym przykładem, bo razem z nią w tym domu mieszka syn z rodziną. Wprawdzie na innym piętrze. Ale jest.
Jest jednak przecież mnóstwo takich starszych pań. Co tak same mieszkają i do sprzątana mają chyba tylko kurze. A wszystko zawsze na czas.
I od razu sobie pomyślałam, że wolę ten mój bałagan i ciągły niedoczas. To, że wszystko jest wszędzie oznacza, że nie jestem sama! Że mam wszystko, co kocham!
pięknie napisane. człowiek często zapomina jak wiele ma. A te lęki... może to taki etap i przejdzie samo. Dopiero przed nami zmaganie się z takimi sytuacjami. My planujemy przebrać Męża w wigilię, E pewnie bedzie ciekawski. Ale zastanawiam się czy przypadkiem nie będzie to stresem dla kuzyna 2,5 letniego. Zobaczymy
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze miną :) Kazde dziecko jest inne. Jej o 3 tygodnie starsza siostra cioteczna nie bala sie nic a nic. Poleciala za "wyproszonym" Mikolajem i gadala z nim :) i wziela upominki dla siebie i Zuz. :)
UsuńWszystkiego dobrego w nowym roku. co tam u Was? tak a propo tego wyżej to E wcale nie był ciekawski. Na widok Mikołaja wpadł w kilkunastominutową histerię. Gdy potem oglądaliśmy film z tym wydarzeniem reakcja była dokładnie taka sama :) straszny stracholec jest ostatnio
UsuńWiesz, ja też nie mam pojęcia dlaczego panicznie boję się pająków...
OdpowiedzUsuń