Choć wszyscy na czele z M. próbują mi wybić z głowy, mówiąc, że to nieprawda... Ja ciągle czuje się złą matką... nieudolną.... Źle wykonującą swoje obowiązki... także jako żona... Wciąż czuję ten brak sił!!!!! Całą swoją energię wykorzystuję na przebywanie z Poziomą. Tak w dzień jak i w nocy... Więc gdy ona śpi to i ja śpię albo odpoczywam... I mimo, że siedzę z nią w domu - nie mam czasu na codzienny obiad i dbanie o porządek...
Czy to się kiedyś skończy? Czy kiedyś wreszcie to ja będę nad tym panować, a nie to nade mną?? czy kiedyś uda mi się coś zaplanować i to wykonać? Czy muszę czekać do 18-tki naszych dzieci. Tej już obecnej i mam nadzieje tych przyszłych...
Chyba to mi najbardziej ciąży... Że to Młoda wyznacza cały rytm dnia, bądź lepiej nazwać - ten totalny bark organizacji... I wciąż się zastanawiam czy jak ona dorasta to jest choć trochę lepiej?
Boję się gdzieś wyjść z nią zbyt daleko od domu - na zbyt długo.... jeszcze bardziej boje się od niej oddalić... I może nie dlatego, że boje się zostawić ja pod czyjąś opieką, a dlatego, że zaraz będzie marudzić czy płakać i tym sprawi kłopot - bo ten ktoś nie będzie wiedział co robić... Póki co jest mama na ukojenie łez... W myślach mam po prostu drobne bądź większe przerażenie tych, którzy oddają mi ją taką płaczącą nie wiadomo czemu... A co zrobią gdy ja wyszłam gdzieś na dłużej...
I tak to właśnie cyckojad trzyma się nie tylko cycka, ale i pępowiny wcale jeszcze nie odciętej...
No właśnie.... i to karmienie.... Te jedynki górne i dolne, które raz mnie dziabią raz nie.... To wprowadzanie nowych pokarmów małemu alergikowi... ta moja ciągła niewiedza i nieopanowanie - co to uczula? Bardzo boje się, że ją skrzywdzę z tym żywieniem... Chciałabym jak najlepiej, a obawiam się, że nie umiem i nie wiem gdzie szukać konkretnej pomocy.... :(
Ta... jakoś to będzie.. No pewnie, że będzie... Tylko czemu JAKOŚ??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz