czwartek, 17 lipca 2014

Zuzkowy tato.

Przecież przed chwilą dosłownie pisałam, że Zuz nie chce zostawić mnie na krok. Że odkąd zaczęłam zwolnienie wszystkie plany wzięły w łeb, bo muszę za nią chodzić krok w krok, zawsze się z nią bawić.. A M. to ma wrażenie, że Zuz go nie kocha.

A jak jest dziś? Jestem potrzebna rzadko.. Nakarmić, nałożyć butki, ubrać.... Jednak nadal woli, gdy robię to ja ;-) Ale rzadko mnie woła; to tata jest najlepszy do zabaw, do ganiania po domu, do skakania, wyjść na dwór, jazdy rowerem. To do taty biegnie, gdy się przewróci lub w innej sytuacji, gdy trzeba utulić. Usypiam niby ja z nią, ale często woła, żeby tata też był, a wczoraj to w ogóle ode mnie uciekła i zasnęła u M. na ramionach. Poza tym bardzo już często bawi się sama!!!! Aż nam dziwnie się robi, że nie potrzebuje naszej uwagi..

No... a tak przy okazji - już takie zdania skleca, że ojojoj. Jednym słowem wspina się po szczeblach rozwoju tak szybko, że ja już za nią dawno nie nadążam :)

Do całego tego "tatowania" przyczyniło się pewnie moje leżenie. Mądra Zuz dawała mi leżeć i przebywanie z tatą uznała za coś do przyjęcia. Tata Zuzi jest wspaniałym tatą.... Jestem spokojna i w pewnym sensie.. wolna.

Poruszam się więcej, więcej robię i trochę oddycham z ulgą. Nie narzekałam na stan domu, gdy leżeć musiałam plackiem. Ale M. tysiąc razy bardziej nadaje się do mężowania i tatowania niż gosposi domowej :) To jakby zupełnie nie jego bajka i raz, że zrobienie czegoś - szczególnie w kuchni łączyło się z małym armagedonem, to jeszcze do posprzątania tego musiało  zawsze dojrzeć. Czasem dzień dwa trudno było dostrzec blat w kuchni, żeby w końcu tak sprzątnąć, że było mniej rzeczy niż ja zawsze zostawiałam (koszyczków, buteleczek, miseczek i innych pirdeczek).
Cieszę się też, że mogę obiad ugotować, że i on wolniejszy przez to i ja sobie na spokojnie wszystko dosmakuje w czas... :) Ale są dni lepsze i gorsze - wczoraj bardziej brzuch mi się stawiał i dziś więcej odpoczywam.


5 komentarzy:

  1. Super, że wszystko tak pięknie się układa. :)
    Z Mamą lepiej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... Dzis powiedziala ze chcialaby juz umrzec... Takze tak z nia... Cierpi swoja wielka niemoca i zaleznoscia od innych nowymi dolegliwosciami... Bo rak zagoscil chyba tez w jelitach.. Choc niby wczesniej nie zdiagnozowany tam jako na pewno zlosliwy.. Lekarze sie zdziwili ze niedowlad jej ustepuje. Mowa naparwde bardzo dobra. Ale Ona juz bez sil na walke. Po naswietlaniach wypadly jej wlosy. Reszte kazala sobie obsrzyc na lyso... Lezy i bola ja kolejne miejsca. Z pomoca moze usiasc i troche posiedziec... Ale nie jest dobrze i nie wiem ile bedzie tak cierpiec...

      Usuń
  2. Heh, u nas jest odwrotnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jednym słowem wakacje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miłości, widzisz:) Wszystko się ułoży. Najgorszy czas przetrzymałaś, teraz już lepiej będzie;) Jeszcze po terminie urodzisz:) A cukrzyca pewnie minie wraz z ciążą... Dobrze że córa już rozumna, u mnie odwrotnie;) Antek non stop mnie za ręce ciągnie bo mama to, mama tamto... Ja się nie łudzę że coś się u mnie polepszy, zalecenia się nie zmieniają. Ale już bliżej niż dalej... Trzymaj się, kochana... i dużo sił dla Was i dla Mamy.

    OdpowiedzUsuń