Jacie... dla mnie może być tak co roku. Absolutnie nie za długo jest tak ciepło. Dla mnie zima może być mroźna i pełna śniegu, ale miesiąc. Nie dłużej! I tak ciężko znieść, że o 18.00 już noc ciemna.
I wiem - wiem, że lada dzień skończy się prawdziwie piękna jesień. Już kilka dni pod rząd kupowaliśmy ostatniego loda tego sezonu Poziomie. Już w tamten weekend kazałam M. napawać się słoneczną niedzielą, bo już lada chwila będziemy ją tylko wspominać.. a tu proszę. Jeszcze ze 4 lody zjedzone, jeszcze słońce na spacery bez kurtek, jeszcze popołudnie i wczesny wieczór nad Zalewem... Z pogodą jak pod koniec lata. Lolek wdycha tlen, a ja siedzę i plotkuję, bo starsza potrafi po placu zabaw biegać już sama. Mogę to rozważać w kategoriach nagrody za przesiedziane w domu lato :) Tak było w ostatnią niedzielę.
A co do mamy. Coraz częściej gości mi w myślach jej nieobecność. dziś miałam ochotę krzyczeć nad jej grobem, żeby i ją stamtąd wyjęli i oddali żywą. Teraz jestem pewna, że moje jako takie samopoczucie po śmierci mamy to jej wyparcie.. W niedzielę, po dwóch miesiącach, byliśmy pierwszy raz na jej grobie... I to zostało to zaproponowane przez moją starszą siostrę. Słabe było to uczucie... Jakaś złość i żal.. Nie. Nie pogodziłam się z tym, ona nie może tam leżeć. Ja wiem, że to tylko jej ciało... Ale nie mogę już go dotknąć. Poczuć jej ciepła, popatrzeć na jej dłonie... Nie mogę...
Ale nic to. Życie. Cholerny rak. Nie ona pierwsza, nie ostatnia. Ktoś dziś cierpi tak jak ona, a jutro umrze. Dopiero niedawno to sobie uświadomiłam. Naprawdę. Że nie tylko ona tak cierpiała. Nie tylko ona te operacje, ta łysa głowa, ta nieporadność i złe rokowania...
A jutro mija 5 lat naszego małżeństwa..
Z pogodą mam zupełnie tak, jak Ty. :) Uwielbiam jesień!
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o mamę. Ja znalazłam ostatnio wpisy z zeszłego roku, kiedy to dowiedziałam się, że mama jest chora, nie wiem, jak to przetrwałam. Teraz, za każdym razem, kiedy przejeżdżam obok centrum onkologii mam ciary i ciągle jakieś złe przeczucia mnie nawiedzają.
Moje przyjaciółki mama zmarła w marcu na raka, teraz zachorował brat Elizy mamy... Co ich matka musi przeżywać, patrząc jak Bóg zabiera jej jedno dzieko za drugim...
Nigdy tego nie zoruzmiem.
Jesień jest tak samo piękna, jak nostalgiczna. Uwielbiam jej kolory i te sentymentalną atmosferę. A najbardziej lubię to, że ona przychodzi, że mamy cztery pory roku i wszystko się zmienia.
OdpowiedzUsuńPrzykre jest, że lekarze nie potrafią pokonać nowotworów, ale wiem jak im jest ciężko w tej pracy. Moja mama od lat prowadzi badania naukowe i mówi, że długa droga do lekarstwa na nowotwory. Ciężko jej, tak wiele jej pacjentek jest tak bardzo chorych, że nie da się ich wyleczyć.